Nie będzie impeachmentu Donalda Trumpa. Zwolennicy postawienia w stan oskarżenia byłego prezydenta USA uzyskali 57 głosów z możliwych 100, co nie wystarczyło do osiągnięcia sukcesu. Dzięki temu wyrokowi miliarder będzie mógł ponownie ubiegać się o prezydenturę w przyszłości.
Kluczowi w sprawie impeachmentu okazali się Republikanie. To właśnie ich głosów zabrakło do osiągnięcia wymaganej granicy 67, która stanowiłaby 2/3 liczby wszystkich senatorów. Siedmiu przedstawicieli partii Trumpa i tak zwróciło się przeciwko niemu. Byli to Susan Collins z Maine, Mitt Romney z Utah, Bill Cassidy z Luizjany, Richard Burr z Karoliny Północnej, Lisa Murkowski z Alaski, Ben Sasse z Nebraski i Pat Toomey z Pensylwanii.
Trump był postawiony w stan oskarżenia w związku z zamieszkami na Kapitolu. Były prezydent miał nawoływać swoich zwolenników, aby Ci wtargnęli do budynku w trakcie obrad Kongresu dotyczących ważności wyborów prezydenckich. W wyniku tych wydarzeń śmierć poniosło 5 osób. Rannych zostało prawie 200 policjantów.
Donald Trump zabrał głos
Donald Trump wydał komunikat w sprawie wyroku Senatu. Były prezydent przyznał w nim, że to "koniec polowania na czarownice", a ruch społeczny, jaki zainicjował, "dopiero się zaczyna". Wobec sprawy nie przeszli również obojętnie członkowie rodziny polityka. Na Twitterze wymowne wpisy zamieścili jego synowie.
Dwukrotne pokonanie tych klaunów z establishmentu po latach BS (wciskania kitu - red.) w bezprecedensowych okolicznościach jest odznaką honoru - napisał kolejny syn Trumpa.