Ciało sześcioletniego chłopca znaleziono w piątek, 20 października, w mieszkaniu w gdyńskiej dzielnicy Karwiny. Sześciolatek miał rany cięte szyi. W mieszkaniu był również martwy pies.
Natychmiast rozpoczęto poszukiwania sprawcy i jeszcze tego samego dnia policja opublikowała wizerunek 44-letniego Grzegorza Borysa — ojca podejrzewanego o zamordowanie synka. W sobotę za mężczyzną wystawiony został list gończy.
Niestety kolejna doba minęła bez przełomu w poszukiwaniach. Mieszkańcy gdyńskiego osiedla nie kryją emocji. Uważają, że znalezienie Borysa może graniczyć z cudem. Poszukiwany mężczyzna to czynny żołnierz Wojska Polskiego, a swoim zachowaniem już od dłuższego czasu miał wzbudzać niepokój sąsiadów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niepokojące słowa mieszkańców Gdyni
W sobotę, 21 października, dziennikarze 'Faktu'' pojechali w miejsce poszukiwań 44-latka podejrzanego o zabicie synka. To, czego dowiedzieli się od okolicznych mieszkańców, niepokoi.
Z tego, co wiem, około godziny 7 wbiegł do lasu, w stronę bagna. Może zmylić psy tropiące? Ale to powiadomienie było o 10.30, czyli po 3,5 godzinach mógł być już wszędzie tak naprawdę. Nie wiem, czego szukają w tym miejscu, może mają jakieś podstawy do tego, jakieś logowanie telefonu czy coś w tym stylu. Potrafił, słyszałem, przebiec 30-40 km w ciągu jednego dnia, jednorazowo — powiedział ''Faktowi'' jeden z mieszkańców osiedla.
- Tu w lesie jest dużo zakamarków różnych, jam, wąwozów, pagórków, gdzie mógł sobie jakąś ziemiankę wybudować. Bo podobno potrafił tydzień czy dwa nie wychodzić z tego lasu. Taki robił sobie, nie wiem, test sprawnościowy, czy przetrwa. Więc musiał być wtedy przygotowany i mieć jakiś prowiant. Można łatwo się schować tutaj, krzaków, zakamarków jest pełno - dodał rozmówca "Fatu".
W miejscu poszukiwań zjawił się również pewien mężczyzna, który przekazał policji ważną informację. Okazuje się, że w dniu zabójstwa Olusia spotkał w lesie ubranego na ciemno mężczyznę, który wzbudził jego podejrzenia. Jak twierdzi, po raz pierwszy przestraszył się napotkanej w lesie osoby.
Była tu jedna osoba, chodziła po lesie około godziny 10, ja jeszcze wtedy o niczym nie wiedziałem. Spotkałem się oko w oko z tym panem, z odległości tak 100 metrów. On się wycofał, ja się wycofałem, bo do końca nie zaufałem tej osobie — relacjonował w rozmowie z ''Faktem''.
Przypomnijmy: obecnie poszukiwania skupiają się na obszarze Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.