Coś poruszyło się w krzakach. Kot? Nie, one stąpają delikatniej. To musiał być grubszy zwierz. Mężczyzna podniósł lufę. Wycelował. Drzewka zaczęły się kołysać. Za chwilę się wychyli, za moment go zobaczy. Palec spoczął na spuście. Nacisnął go. Ma. Trafiony.
Ta scena mogłaby być opisem polowania, gdyby nie wydarzyła się w okolicach sopockiej ulicy Syrokomli, z krzaków wyłonił się prawdziwy niedźwiedź, a nie gruby polityczny zwierz jakim jest Donald Tusk, a spust nie byłby spustem migawki paparazzo. Reszta się zgadza: fotograf upolował najbardziej poszukiwanego (i pożądanego?) polityka ostatnich dni.
Były premier i "prezydent Europy" zaszył się w domowych pieleszach. W rozciągniętej bluzie, starając się ukryć przed wzrokiem gawiedzi, niczym niedźwiedź ze swojej gawry cichaczem zakradł się do okalających dom krzaków, by odebrać od żony Małgorzaty zakupy.
Ładowanie akumulatorów ładawaniem, ale w zachowaniu ukrywającego się Tuska może być i inna metoda. W weekend się objawił, wzbudził zainteresowanie, więc całkiem niegłupio jest zniknąć, aby jako dobro na które jest popyt, ograniczając podaż, wzbudzić jeszcze większe nim zainteresowanie.
Myślicie, że Donald Tusk się zdecyduje i wróci do polskiej polityki, aby w niekończącej się telenoweli starć z Jarosławem Kaczyńskim odegrać scenę "ostatecznego starcia"?
Przeczytaj także:
- Jeśli nie Tusk, to kto przeciwko Dudzie? [NASZE BADANIE]
- Kasia Tusk z dzieckiem odwiedziła mamę. Czegoś jednak zabrakło...
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.