- Modlę się, aby ktoś wyciągał ją teraz z rzeki. To wszystko, o co mogę prosić - powiedział Raza w rozmowie ze stacją WUSA. Mężczyzna pojawił się w pobliżu lotniska Reagan National Airport.
Jednocześnie ujawnił, że na kilka minut przed tragicznym zdarzeniem otrzymał wiadomość od swojej ukochanej.
Wysłała mi SMS-a, że lądują za 20 minut - powiedział, jednocześnie pokazując wiadomość na swoim telefonie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niestety, gdy Raza próbował odpisać, jego wiadomości nie zostały dostarczone.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak - powiedział dziennikarzom.
Natychmiast po katastrofie rozpoczęła się dramatyczna akcja poszukiwawczo-ratunkowa. Zespół straży pożarnej i ratownicy przeszukali lodowate wody Potomaku, starając się odnaleźć ocalałych. Niestety, prezydent USA Donald Trump poinformował niedawno, że nadzieja na odnalezienie żywych pasażerów zgasła.
- Mówię do państwa w godzinie cierpienia dla naszego kraju - powiedział prezydent Trump. - Niestety, nikt nie przeżył - podkreślił.
Jak dotąd z rzeki Potomak, do której spadły obie maszyny, wydobyto ciała co najmniej 27 ofiar z samolotu pasażerskiego i jedną ofiarę ze śmigłowca. Nadal trwają poszukiwania pozostałych pasażerów i członków załogi.
Jak doszło do tragedii?
Do zderzenia doszło, gdy lot 5342 - Bombardier CRJ700 należący do PSA Airlines i obsługujący American Airlines - podchodził do lądowania na pasie 33 lotniska Reagan National Airport.
W tym samym czasie w powietrzu znajdował się wojskowy śmigłowiec UH-60 Black Hawk, który wykonywał lot treningowy w ramach 12. Batalionu Lotniczego z Fort Belvoir.
Na skutek kolizji samolot rozpadł się i wpadł do rzeki. Śmigłowiec także uległ poważnym uszkodzeniom.
Na pokładzie Bombardiera było 64 pasażerów i czworo członków załogi, natomiast śmigłowcem leciało trzech żołnierzy.
Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) oraz Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) zapowiedziały szczegółowe śledztwo w sprawie przyczyn tragedii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.