Zavet wybrała się z mężem na leżące na Oceanie Atlantyckim Turks i Caicos żeby świętować urodziny przyjaciela. Wówczas doszedł ich głośny huk.
Spojrzeliśmy na niebo i zobaczyliśmy, coś co przypominało rój meteorów. Nigdy nie doświadczyliśmy czegoś takiego - relacjonowała Zavet.
Dokładnie w tym czasie wystartowała kolejna megarakieta wystrzelona przez SpaceX. Niestety, tym razem start był nieudany. Siódmy lot testowy zakończył się rozbiciem megarakiety, a jej szczątki wyrzuciła na brzeg woda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Musieliśmy je zebrać. Nie byliśmy pewni co z nimi zrobić, ale wiedzieliśmy, że są wyjątkowe - dodała Zavet, cytowana przez TVN Meteo.
Z mężem znaleźli pięć fragmentów, lecz ze sobą do domu zabrali tylko dwa. Zdaniem ekspertów mogą to być fragmenty płytek, jakie miały chronić rakietę przed ekstremalną temperaturą.
Czytaj także: Starship: Kolejna lekcja dla SpaceX, nie porażka
Co prawda SpaceX nie potwierdził, czy znalezione szczątki należały do Starshipa, ale i tak znalazły się rzesze osób chętnych do odkupienia od Eleny znalezionych fragmentów. Jednak ona i mąż zdecydowali się je zachować.
To niesamowite uczucie. Dosłownie dotykasz czegoś z kosmosu, łączysz się z nim w ten dziwny sposób - przyznała Zavet.
Pracownicy SpaceX prosili aby każdy, kto odnajdzie kawałek Starshipa, zgłosił się do nich telefonicznie bądź mailowo.
123-metrowa rakieta spłonęła po starcie
Starship został wystrzelony w czwartek, 16 stycznia. Wszystko odbywało się na terenie bazy testowej na plaży Boca Chica w Teksasie. Zaraz po starcie rakieta przestała wysyłać dane i rozpadła się na kawałki. Na nagraniach, które trafiły do sieci, widać jak jej szczątki opadają na Ziemię bądź płoną w atmosferze.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.