Sądząc po tym, z jaką częstotliwością lokalne media informują o tego typu sytuacjach, można uznać, że jest to niekończąca się historia. Raz za razem jakiś kierowca, głównie w aucie dostawczym, próbuje forsować wiadukt na ul. Glinczańskiej w Tychach.
Taka próba jest z góry skazana na niepowodzenie. Tak czy siak, wiadukt na Glince stał się sławny. Nazywają go ''wiaduktem mistrzów'' lub - mniej elegancko - ''wiaduktem głupców''.
Teraz serwis 112tychy.pl poinformował o kolejnym zdarzeniu, które do czerwoności rozgrzało tyszańskich kierowców. W sobotę, 22 lipca, około godz. 13:25 kierowca dostawczego renault postanowił przejechać pod wiaduktem. A ponieważ nie przejął się znakami (a może w ogóle ich nie zauważył), które informują o maksymalnej wysokości (2,4 metra), kierowca znalazł się w opałach.
Czytaj także: Eksplozja w oczyszczalni ścieków. Mężczyzna ciął pocisk artyleryjski szlifierką kątową
Powtórzył się schemat aż za dobrze znany okolicznym kierowcom. Samochód utknął, w związku z czym przejazd przez kilkadziesiąt minut był zablokowany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Utknęli pod wiaduktem, musieli upuścić powietrze z kół
Kierowca i pasażer, by wydostać się z potrzasku, musieli upuścić powietrze z kół. To rozwiązanie przyniosło rezultaty, a samochód dojechał na pobliską stację paliw. Tam mężczyźni dopompowali koła, a potem ruszyli w dalszą podróż.
W grudniu ubiegłego roku kierowca PKM Tychy wjechał w wąską uliczkę i nie mógł przejechać przez osławiony wiadukt. Mężczyznę miała poprowadzić nawigacja. W związku z tym zajściem w styczniu ogłoszono, że PKM Tychy będzie szkolił nowych kierowców, żeby nie wjeżdżali w wiadukt na Glince.