Wydarzenia, do których doszło na północy Kalifornii brzmią jak scenariusz filmu katastroficznego. Sprawę nagłośnił portal 6abc.com. Urzędnicy rozważają możliwość, że 4 listopada meteoryt zniszczył dom w hrabstwie Nevada. Budynek doszczętnie spłonął. Media społecznościowe obiegła fotografia zgliszcz wykonana na miejscu zdarzenia.
Powód pożaru może wydawać się zmyśloną historią, która ma na celu wyłudzenie odszkodowania. Według kilku świadków dom miał jednak zapalić się po tym, jak uderzyła w niego spadająca z nieba kula światła. Okolica, w której doszło do zdarzenia to spokojna część hrabstwa Nevada zamieszkana przez wielopokoleniowe rodziny rolników. Profil ten nie pasuje do ewentualnego scenariusza podpalenia.
Usłyszałem wielki huk. Zacząłem czuć dym i wszedłem na swój ganek, który był całkowicie pochłonięty płomieniami - powiedział jeden ze świadków.
Do uderzenia meteorytu miało dojść około 19:30. Właściciel domu Dustin Procita uważa, że to właśnie odłamek z kosmosu spowodował spłonięcie jego budynku. Przyznał, że w przeszłości niejednokrotnie obserwował deszcze meteorytów, jednak nie spodziewał się, że jeden z nich spali dom, w którym mieszka.
Zawsze obserwowałem deszcz meteorytów i inne rzeczy jako dziecko, ale zdecydowanie nie oczekiwałem, że wylądują na moim podwórku lub przez mój dach - powiedział Procita.
NASA komentuje incydent
Pożar domu gasiła godzinami miejscowa straż pożarna. Teraz służby prowadzą prace, które mają ustalić przyczynę pojawienia się płomieni. Głos w sprawie zabrała NASA. Według amerykańskiej agencji w miniony weekend na niebie miał miejsce szczytowy moment deszczu meteorytów z południowych Taurydów. Astronomowie zapowiadali, że będzie zawierał zwiększoną liczbę ognistych kul. Nie potwierdzili jednak, że jedna z nich trafiła w dom Procity.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.