Straż Graniczną o cudzoziemcach, którzy utknęli na bagnach, zawiadomiono pod wieczór. Na miejsce ruszyły patrole SG, szybko jednak okazało się, że będzie potrzebna także pomoc żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej oraz strażaków zawodowych i z OSP. WOT dysponował dronem, który pozwolił ustalić, gdzie dokładnie znajdują się migranci. Dotarło do nich dwóch funkcjonariuszy SG oraz sześciu strażaków.
Droga była trudna, a woda głęboka. Wszyscy, zarówno cudzoziemcy, jak i funkcjonariusze, byli bardzo wycieńczeni i nie mieli możliwości bezpiecznego powrotu. Do akcji wezwany został wojskowy śmigłowiec - powiedziała w rozmowie z "Polsat News" major Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
Aby przetransportować zarówno cudzoziemców, jak i funkcjonariuszy, śmigłowiec musiał wykonać dwa loty. Wylądował w miejscowości Siemianówka na lotnisku, dokąd dojechały karetki. Cztery osoby trafiły do szpitala. Wśród nich znajduje się kilkuletni chłopiec, który źle się czuł. Pozostali uchodźcy są pod opieką funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Jak informuje Straż Graniczna, cudzoziemcy to obywatele Sri Lanki, Pakistanu i Indii. W trwającej w sumie 10 godzin akcji ratunkowej brało udział w sumie 80 funkcjonariuszy.