Na stronie internetowej ukraińskiej gazety "Pravda" we wtorek, 1 marca 2022 roku, udostępniono obszerny plik, który ma rzekomo zawierać dane aż 120 tys. rosyjskich żołnierzy. Dokument ma 6616 stron i obejmuje m.in. imiona oraz nazwiska żołnierzy, nadane im numery oraz nazwy jednostek.
Potężny wyciek danych
Portal poinformował, że otrzymał dane od Ośrodka Strategii Obronnych (COS), ośrodka analitycznego w Kijowie, który z kolei miał je uzyskać z "wiarygodnych źródeł". Autentyczność danych nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona przez niezależne źródła.
Rzekomy przeciek skomentował na Twitterze m.in. politolog i profesor Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa Thomas Rid. Stwierdził, że jeśli informacje zostaną zweryfikowane, to możemy mieć do czynienia z "jednym z najlepszych i najbardziej niszczycielskich przecieków wszechczasów".
Thomas Rid podkreślił, że ujawnianie list żołnierzy to stara sowiecka taktyka. Wyjaśnił także, czym może to skutkować w praktyce. Politolog wskazał, że wyciek danych wrażliwych może mieć "silny wpływ psychologiczny" na rosyjskie wojsko.
Stwarza ostre poczucie bezbronności, w bardzo osobisty sposób, zarówno dla osób odpowiedzialnych, jak i dla tych, którzy są narażeni - napisał na Twitterze Rid.
Czytaj także: "Ta broń wyniszcza". Rosjanie używają zakazanych bomb
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.