Emerytka z Bielan koło Krakowa nie przyjęła mandatów wystawionych przez straż miejską. Strażniczki odwiedziły kobietę w jej domu dwukrotnie. Przy pierwszej wizycie wystawiły mandat za brak kosza na śmieci, a na drugiej za palenie drewnem w kominku, które objęte jest zakazem.
"Robiłam, bo nie mam jak w inny sposób ogrzać domu" - przekonuje kobieta w rozmowie z Gazetą Krakowską, a na swoją obronę dodaje, że pali drewnem wysokiej jakości, co może poświadczyć rachunkami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Absurd goni absurd
Kobieta tłumaczy też, że starała się o dotację na wymianę pieca kaflowego na gazowy, problem w tym, że nie ma w domu podłączenia do sieci gazowniczej. Złożyła też wniosek o docieplenie strychu. Na ten cel otrzymała 36 tysięcy złotych z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska jednak nie może jej wykorzystać bo... wypłatę uzależniono od wymiany źródła ciepła w domu.
W rozmowie z dziennikarzami Gazety Krakowskiej opisała także wizytę w Urzędzie Miasta Krakowa:
Byłam u wiceprezydenta Krakowa i przedstawiłam kilka rozwiązań, ale żadne nie zyskało aprobaty. Jakie to rozwiązania? Pierwsze: bym mogła dalej palić drewnem. Drugie, by przeniesiono mi dom kilkaset metrów dalej w obręb gminy Kryspinów, bo tam palenie drewnem jest dozwolone. To też niemożliwe. Trzy: by podłączono mnie do systemu obsługiwanego przez Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, ale okazało się to niemożliwe, bo nie ma tej sieci na mojej ulicy.
Broniąca emerytki w sądzie mecenas Edyta Dziedzic Piotrowska zapowiada, że w sprawie zamierza powołać się na stan wyższej konieczności, co powinno usprawiedliwić działania klientki. - Zobaczymy, co zrobi sąd - mówi.
Komentujący w sieci sprawę są podzieleni w opiniach. Wielu kibicuje kobiecie i życzy jej by zwycięstwo okazało się precedensem otwierającym drogę innym chętnym do używania kominków mieszkańcom gminy. Nie brakuje też jednak komentarzy negatywnych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.