Okręty wyszły z bazy Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. Początkowo Ukraińcy informowali o sześciu jednostkach, ale dwie pozostają na Morzu Śródziemnym. Nie wróciły na Morze Czarne od czasu wybuchu wojny z Ukrainą.
Pozostają więc cztery okręty. To duża siła uderzeniowa. Jak mówi o2.pl komandor porucznik Tomasz Witkiewicz, były dowódca okrętu podwodnego ORP "Sęp", w jego ocenie oznacza to zwiększenie intensywności ostrzału Ukrainy pociskami Kalibr.
Okręty podwodne są w morzu, bo od tego są, by w czasie wojny być w morzu. Tam zresztą są – może trochę przewrotnie dla osób nieznających specyfiki działań morskich – bezpieczniejsze niż w porcie. Bo w porcie są nieruchomym celem, w teorii mogą być w zasięgu ukraińskich pocisków, np. rakiet Toczka - mówi kmdr Witkiewicz.
Kolejne pociski Kalibr uderzą w Ukrainę? "To właśnie jest ich cel"
Jak tłumaczy kmdr Witkiewicz, okręt podwodny w morzu jest trudnym przeciwnikiem. Szczególnie na takim akwenie, jak Morze Czarne - głębokim, a obszarach wschodnim i środkowym nawet bardzo głębokim. Jednostki podwodne mają tam dobre warunki do działania. Kmdr Witkiewicz podkreśla że trzeba być blisko, żeby taki okręt znaleźć i zneutralizować.
Przede wszystkim jednak trzeba, jak mówi, "mieć siły i środki do tego", a strona ukraińska ich nie ma. Nie ma fregat ani samolotów, przystosowanych do działań ZOP, czyli zwalczania okrętów podwodnych. Ukraińcy dysponują kilkoma śmigłowcami, ale ich czas i możliwości przebywania nad wodą są ograniczone.
W mojej ocenie Ukraińcy mają więc problem, bo Rosjanie mają w morzu cztery okręty podwodne typu Improved Kilo, przystosowane do odpalania pocisków Kalibr. Sądzę, że to właśnie jest cel ich wyjścia w morze. Raczej nie będą używać torped, bo ukraińska marynarka wojenna praktycznie nie istnieje, więc będą razić z morza Kalibrami - mówi dalej kmdr Witkiewicz.
Rosjanie mogą używać pocisków Kalibr także z jednostek nawodnych - w składzie Floty Czarnomorskiej mają przystosowanego do tego okręty wojenne. Chodzi o korwety Bujan-M oraz fregaty rakietowe projektu 11356M, których na Morzu Czarnym Rosjanie mają trzy: "Admirał Makarow", "Admirał Grigorowicz" i "Admirał Essen".
Być może jednak – przy czym podkreślam, że to moje domniemanie –zapasy Kalibrów okrętowych mogą im się zwyczajnie kończyć. A Kalibrów-PŁ, w wersji dla okrętów podwodnych, może być więcej i Rosjanie mogą je odpalać salwami po 4-6 pocisków przy możliwości zabrania nawet do 14 pocisków na okręt - mówi dalej kmdr Witkiewicz.
Czytaj też: Problemy Putina to fikcja? Ekspert tłumaczy
Tyle że - jak ocenia - sytuacji Ukraińców na polu walki specjalnie to nie zmieni. Rosjanie osiągnęli to, co chcieli, czyli blokadę morską Ukrainy. Mogą podpłynąć nieco bliżej wybrzeża i spod wody ostrzeliwać cele w Ukrainie. Zasięg Kalibra to ok. 2,4 tys. km, więc będą one miały pod kontrolą większą część kraju. A ich środki przenoszenia, pozostając pod wodą, będą bezpieczne.
Tym bardziej że Ukraińcy już pokazali skuteczność swoich pocisków Neptun, służących do rażenia czelów nawodnych. To właśnie Neptunami trafiony został okręt flagowy Floty Czarnomorskiej - rakietowy krążownik "Moskwa".
W piątek 13 maja Flota Czarnomorska obchodziła swoje święto - dzień jej sformowania. Ukraińcy zaś udowodnili, że są w stanie ją neutralizować, mimo że praktycznie nie posiadają jednostek nawodnych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.