Dzień jak co dzień - mogą powiedzieć rosyjscy żołnierze po tym, gdy stracili gdzieś w okolicach Doniecka kolejny czołg. Tym razem Ukraińcy trafili maszynę T-72B3 z zestawem do rozminowywania. To duża strata dla agresorów, bo trały i specjalistyczny sprzęt do zabezpieczania pól minowych są bardzo cenne. I potrzebne na polu walki.
Okupanci zaminowali całą linię frontu po zajęciu wschodniej Ukrainy przed rokiem i teraz sami muszą uważać na swoje konstrukcje oraz pułapki, które pozostawili na polu walki. Stąd każda specjalistyczna jednostka jest na wagę złota. Tak samo jak ciężki sprzęt, którego Rosjanie mają każdego dnia mniej i mniej. To efekt ich taktyki.
Dowódcy w Rosji ślą do boju ludzi i sprzęt nie licząc się w ogóle ze stratami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W efekcie notują bardzo wysokie straty, a na polu walki nie widać efektu tej krwawej taktyki. Ukraińcy są dobrze przygotowani do eliminowania oddziałów wroga, przewaga liczebna Rosjan nie ma znaczenia. A jak idzie o sprzęt, po 1,5 roku walk agresor nie jest już daleko z przodu przed siłami z Kijowa. Ciężkiego sprzętu stracił na froncie mnóstwo.
Ukraińcy tym razem nie pokazali, jak udało im się zniszczyć wrogi czołg. Widzimy za to efekty. Maszyna płonie, a pożar w jej wnętrzu oznaczać może, że nie będzie już zdatna do użytku. Widzimy materiał nagrany z drona, z zachowaniem bezpiecznej odległości. Często trafione maszyny eksplodują, w środku mają wszak sporo amunicji.
To kolejna maszyna, która została wyłączona z użytku na froncie. Tak samo jak 4800 innych czołgów, które zostały zniszczone przez Siły Zbrojne Ukrainy od początku wojny. Rosjanie mają ich dziś mniej, niż Ukraina i to jest dla nich poważny problem.
Ukraina wkrótce pośle na front maszyny zachodnie, bo Amerykanie już przysłali pierwszą partię czołgów M1A1 Abrams. Kończą się też remonty Leopardów w zakładach w Gliwicach, które zostały uszkodzone, ale odzyskano je z pola walki i wkrótce będą jak nowe. To wielka przewaga maszyn z Zachodu nad tymi zbudowanymi w Rosji.
Przede wszystkim doskonale chronią załogę, która w wypadku uderzenia odnosi rany, ale nie jest skazana na śmierć, jak na powyższym filmie. Rosjanie tego komfortu nie mają, dlatego dziś na liście poległym widnieją niemal 282 tysięcy nazwisk, a ponad 150 tysięcy żołnierzy jest rannych. To efekt wojny Władimira Putina.