Do nietypowego zdarzenia doszło w połowie maja. Pracownicy stacji kolejowej w tokijskiej dzielnicy Shibuya znaleźli mężczyznę siedzącego w pociągu tuż przed godziną dwudziestą wieczorem. Informację o tym podał w poniedziałek portal japońskiego dziennika "Asahi Shimbun".
Okazało się, że mężczyzna został odnaleziony blisko 12 godzin po tym, jak wsiadł do pociągu, co wzbudziło zdziwienie personelu. Jak informuje portal TVN24, w przedziale pociągu "nikt nie zauważył niczego niepokojącego".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Włos się jeży. Ujawniła, o co proszą bliscy zmarłych
Na stacji końcowej w Tokio personel zauważył, że mężczyzna nie reaguje na komunikaty i nie wykazuje oznak życia. W odpowiedzi na tę sytuację personel kolejowy podjął próbę reanimacji, wykorzystując automatyczny defibrylator zewnętrzny (AED).
Natychmiast wezwano również służby ratunkowe. Po przybyciu ratownicy medyczni potwierdzili zgon pasażera. Przeprowadzone badania wykazały, że mężczyzna zmarł około ósmej rano. Oznacza to, że martwy mężczyzna przebywał w pociągu przez blisko dwanaście godzin, zanim został zauważony i podjęto jakiekolwiek działania ratunkowe.
Martwy pasażer jechał pociągiem
Po ustaleniu szczegółów, okazało się, że mężczyzna podróżował samotnie. Dopiero w chwili przybycia na miejsce docelowe zauważono, że nie reaguje na wezwania i próby interakcji ze strony obsługi pociągu.
Prawdopodobnie mężczyzna zmarł na skutek choroby, jednak szczegółowe przyczyny śmierci nie zostały podane. Zwłoki zostały znalezione w pociągu kursującym między stacjami Kanagawa i Utsunomiya.
Informacje przedstawione przez "Asahi Shimbun" wskazują, że 11 maja skład pociągu zawrócił trzy razy między tymi dwoma stacjami, co oznacza, że w ciągu 12 godzin pokonał dystans 652 kilometrów. Pociąg składał się z 15 wagonów i mógł pomieścić około dwóch tysięcy pasażerów. Mimo takiej liczby podróżujących, nikt nie zauważył martwego mężczyzny przez całą podróż.