Do niezwykłego porodu doszło 5 listopada, ok. godziny 8:10. Dyspozytor karetki pogotowia dostał informację, że kobieta siedząca w taksówce zaczyna rodzić. Samochód stał na przystanku na ul. Żwirki i Wigury w Warszawie.
Zanim ratownicy dotarli na miejsce, kobieta już urodziła. Matką dziecka okazała się Wietnamka, która jechała z mężem taksówką na wizytę kontrolną. Noworodek został owinięty kurtką przez swojego ojca, aby nie było mu zimno. Przytomna reakcja mężczyzny pozwoliła ograniczyć ryzyko wychłodzenia dziecka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bardzo dobrze zachował się też kierowca taksówki. Gdy tylko zauważył, że kobieta ma silne bóle porodowe, zatrzymał auto i wezwał pogotowie. Pomagał też odebrać poród.
Ratownicy mówią o zdarzeniu. "Akcja była pełna emocji"
"Fakt" dotarł do ratowników medycznych, którzy dojechali na miejsce porodu. Gdy przyjechali, dziecko było już na świecie.
Dziewczynka była już bezpieczna na tylnym siedzeniu taksówki. Tata owinął ją swoją kurtką, aby miała ciepło i trzymał ją na kolanach. Maleństwo płakało, a mama miała łzy w oczach. Sprawdziliśmy parametry życiowe dziecka i matki, ustaliliśmy szpital, do którego mają trafić i szybko zawieźliśmy je do lecznicy - przekazali dziennikarzom "Faktu".
Czytaj także: Pracował w drogerii. Zdradził, jak potraktowała go Doda
Dziewczynka jest w dobrym stanie. Matka jest bardzo zmęczona, ale szczęśliwa. Wszystko zakończyło się dobrze, chociaż ratownicy podkreślają, że taka akcja zawsze jest ryzykowna.
W takich chwilach wszyscy jesteśmy pełni emocji. I my ratownicy, i rodzice dziecka. Dlatego bardzo ważne jest to, by nie wpadać w panikę. Czasem w życiu trafiają się różne sytuacje, których nie da się przewidzieć, ale zawsze musimy być przygotowani - powiedzieli ratownicy w rozmowie z "Faktem".