Zdarzenie z maja przez długi czas pozostawało osnute mgłą tajemnicy i niedomówień. Gierasimow, który wtedy miał być w niełasce Władimira Putina (razem z ministrem obrony Siergiejem Szojgu), trafił na front. Oficjalnie - z wizytacją, nieoficjalnie natomiast spekulowano, że to kara za niepowodzenia na froncie. Strona ukraińska wykorzystała okazję i 1 maja przeprowadziła atak.
Teraz działanie kinetyczne (bojowe) Ukraińców potwierdził Ołeksij Arestowycz. Doradca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy przekazał, że ostrzelanie punktu dowodzenia, w którym miał być Gierasimow, było celowym działaniem ukraińskich sił.
Ostrzelaliśmy sztab, w którym on przebywał. Roznieśliśmy go w pył, do zera. Zginęło tam i bez Gierasimowa wielu starszych oficerów, ale on zdążył wyjechać trochę wcześniej - przekazał Arestowycz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gierasimow został tylko ranny. Atak był dużym sukcesem Ukraińców. Z kilku względów. Zginęło wielu rosyjskich wysokich oficerów, a zarazem był to duży wyczyn propagandowy. Gierasimow to jeden z głównych rozgrywających w rosyjskiej armii i tego rodzaju atak był dowodem wysokiej skuteczności ukraińskiej armii, a także ukraińskich służb specjalnych.
Jak najbardziej możliwe jest, że Ukraińcy uderzyli przy pomocy wojsk specjalnych. Podejrzewam, że mieli dobre rozpoznanie agenturalne i dokonali uderzenia. Nie można też zapomnieć o ukraińskim wywiadzie radioelektronicznym, czyli wywiadzie SIGINT. Oni mają swoje stacje nasłuchowe, wykrywają nienaturalny ruch w sieci czy w spektrum elektromagnetycznym i bardzo szczegółowo go analizują. To naturalne, że tak się dzieje. Służby są po to, by pozyskiwać informacje, a siły operacji specjalnych realizują nakreślone im zadania - mówi o2.pl płk Piotr Gąstał, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Dodaje też, że ukraińscy specjalsi są dobrze wyszkoleni, wyposażeni i mają przetarcie bojowe. Walczą, jak przypomina, od 2014 r., kiedy często byli traktowani jako "pogotowie bojowe" i podejmowali działania tam, gdzie zawodziła np. regularna piechota. Wtedy zdobywali doświadczenie, nierzadko okupione krwią.
Później, po wydarzeniach z Donbasu, ich jednostki przeszły na model szkolenia zachodniego i były szkolone przez naprawdę pierwszorzędnych specjalistów w tym zakresie. Także naszych, z Polski. A do tego dochodzi także sprawny wywiad wojskowy (HUR), który został dobrze wyczyszczony z porosyjskich złogów i kretów - podsumowuje oficer.
Widać to zresztą, bo HUR radzi sobie nad wyraz sprawnie. Zdobycie informacji o pojawieniu się Gierasimowa na froncie dowodzi skuteczności służby. Czy to jej odnogi zajmującej się wywiadem osobowym (HUMINT), czy radioelektronicznym. Co ciekawe jednak, Amerykanie - którzy też dysponowali informacją o przybyciu Gierasimowa na front - mieli powstrzymywać Ukraińców.
Amerykańskie "stop" nie podziałało
"The New York Times" cytuje wypowiedź anonimowego przedstawiciela amerykańskiej administracji, który wprost twierdzi, że odradzali Ukraińcom atak. Miało to być powodowane obawą przed zaostrzeniem konfliktu. Wspierająca Ukrainę od początku wojny administracja USA bała się, jak opisuje "NYT", wybuchu konfliktu między Rosją a USA.
Gen. Gierasimow jest kombatantem w rozumieniu międzynarodowego prawa humanitarnego konfliktów zbrojnych (MPHZK), a więc dozwolonym celem wojskowym, a z perspektywy doktryny targetingu stanowi tzw. High-Value Individual, czyli cel osobowy o dużej wartości (dla Rosjan - przyp. red.). Jednocześnie Ukraińcy mogą uznawać go za tzw. High Pay-off Target, czyli cel, którego wyeliminowanie przyniosłoby im znaczną korzyść wojskową - tłumaczy kmdr Wiesław Goździewicz, ekspert w zakresie MPHZK i planowania operacyjnego NATO.
Podkreśla też, że z perspektywy prestiżowej, wyeliminowanie Gierasimowa byłoby dla strony ukraińskiej ogromnym sukcesem. Przyznaje też jednak, że Amerykanie mogli się obawiać eskalacji nieadekwatnej do korzyści.
Biorąc pod uwagę niechęć do przekazania Ukrainie uzbrojenia dalekiego zasięgu, nie wykluczałbym takiej możliwości. Być może Waszyngton uznał, że w jego interesie leży "upuszczenie krwi" Rosji, ale w sposób, który nie sprowokuje Rosji do eskalacji na poziom użycia taktycznej broni jądrowej - podsumowuje Goździewicz.
Z kolei były polski dyplomata i oficer wywiadu pracujący w przeszłości m.in. w Rosji Andrzej Olborski dodaje, że tego rodzaju działanie mogłoby utrudnić dialog między Ukrainą a Rosją, czy nawet "dialog o próbach dialogu". Na przykład o wymianie jeńców czy handlu ukraińskim zbożem.
Trzeba jednak przyznać, że w tamtym czasie rozmowy były, jeśli nie niemożliwe, to co najmniej utrudnione. W kwietniu Rosjanie wycofali się z obwodu kijowskiego po nieudanej próbie okupacji ukraińskiej stolicy. Na jaw zaczęły wychodzić zbrodnie wojenne, takie jak masowe mordy na cywilach w Buczy i Irpieniu. W grę mogą więc wchodzić wewnętrzne ustalenia między USA i Rosją na temat wojny w Ukrainie. Ich treści prawdopodobnie nigdy nie poznamy, skazani więc jesteśmy na wysłuchanie obu stron i wyciągnięcie własnych wniosków.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.