Senat zdecyduje, czy Trump jest winien podburzania obywateli do ataku na Kapitol, do którego doszło szóstego stycznia. Gdyby senatorowie zdecydowali o postawieniu Trumpa w stan oskarżenia (potrzeba 2/3 głosów), mogłoby to byłemu prezydentowi zamknąć drogę do ponownego ubiegania się o prezydenturę.
Donald Trump oskarżony? Szczery komentarz Joe Bidena
W stuosobowej izbie wyższej amerykańskiego parlamentu "za" musiałoby zagłosować 17 senatorów republikańskich. Nie wiadomo jednak, jak zachowa się Partia Republikańska i jej lider - Mitch McConnel. Także prezydent Joe Biden uważa - o czym mówił w wywiadzie dla CNN - że powinien odbyć się proces Trumpa, ale nie wierzył, że zyskało to poparcie 17 senatorów republikańskich.
To drugi raz, gdy Trump może zostać postawiony w stan oskarżenia. W grudniu 2019 r. Izba Reprezentantów podjęła pierwszą próbę impeachmentu, zarzucając Trumpowi przekroczenie uprawnień prezydenckich. Chodziło o próbę wymuszenia na prezydencie Ukrainy, Wołodymyrze Zełeńskim wszczęcia śledztwa przeciwko Joe Bidenowi i jego synowi - Hunterowi.
W styczniu 2020 r. tę próbę storpedował jednak Senat, w którym większość mieli Republikanie. Teraz, sytuacja w Senacie jest bardziej korzystna dla Demokratów, jednak nie będzie to proces łatwy.
Często mówi się o impeachmencie jako całej procedurze, ale to zbyt duże uproszczenie. Trump, jeszcze jako prezydent, został 13 stycznia poddany impeachmentowi. I w tym momencie hasła "impeachment" powinno się już przestać używać. Kontynuacją tej procedury jest proces w Senacie, którego celem jest stwierdzenie winy i w konsekwencji usunięcie z urzędu, bądź uniewinnienie - mówi o2 Mateusz Piotrowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Ale sytuacja, jak przekonuje ekspert, jest tym razem wyjątkowa, ponieważ Trump już prezydentem nie jest. Formalnie więc nie da się go więc już usunąć z urzędu.
Pojawiało się dużo pytań, czy Senat ma uprawnienia, by kontynuować procedurę wobec byłego już urzędnika. Precedens ustanowiło postępowanie z 1876 r. wobec sekretarza wojny Williama Belknapa, w przypadku którego i Izba Reprezentantów i Senat głosowały już po złożeniu przez niego rezygnacji - przypomina Mateusz Piotrowski i dodaje, że podstawa, by ten proces wobec Trumpa kontynuować, jak najbardziej jest.
Na ten sam casus powołuje się amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Bohdan Szklarski.
Chodzi o uniemożliwienie Trumpowi kandydowania na prezydenta za cztery lata. Demokraci już przekroczyli Rubikon, wszczynając wobec Trumpa procedurę. Teraz dali szansę Republikanom na to, by pozbyć się Trumpa z ich partii - mówi o2 prof. Szklarski.
I dodaje, że nie chodzi o usunięcie Trumpa - bo to już się dokonało, a zdecydowali o tym wyborcy - lecz o pozbawienie byłego prezydenta biernego prawa wyborczego.
Po obu stronach tego sporu stoją tęgie głowy, jednak sprawa wydaje się być skazana na porażkę. Bo jeśli Trumpa już "nie ma" w Białym Domu to logika obywateli - nie logika polityczna ani naukowa - każe wyborcom zapytać "to czego wy jeszcze od niego chcecie?" - podsumowuje prof. Szklarski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.