Do napaści na 13-latkę doszło w lipcu 2019 roku, jednak dopiero teraz sąd wydał wyrok w sprawie. Dzięki kamerze w windzie śledczym udało się ustalić pełny przebieg napaści. Sprawca złapał swoją ofiarę, która przez cały czas bezskutecznie usiłowała się wyrwać, a następnie zaczął jej dotykać i zmuszać do pocałunku.
Przeczytaj także: Muzułmanka zaatakowana na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Policja przedstawia swoją wersję
Pracownik komisariatu policji napadł na 13-latkę. Szokujące wyjaśnienie
Świadkiem ataku było jeszcze jedno dziecko, które rozpaczliwie próbowało zatrzymać windę za pomocą przycisków. Gdy wreszcie 13-latka uciekła mężczyźnie, natychmiast opowiedziała o wszystkim mamie, a ta zaalarmowała funkcjonariuszy policji.
Kolejnym szokiem dla opinii publicznej okazała się tożsamość napastnika. Jak podaje NZ Herald, to Glenn Roche. 54-latek był cywilnym pracownikiem komisariatu policji, jednak po zdarzeniu został zawieszony w wykonywaniu obowiązków. Mimo upływu czasu jego ofiara wciąż nie otrząsnęła się po zdarzeniu i regularnie miewa koszmary związane z wydarzeniem.
Przeczytaj także: Zajrzeli do psiej budy. Dokonali zaskakującego odkrycia
Sąd w Australii uznał 54-latka winnego napaści na tle seksualnym. Na kolejnych rozprawach zostanie orzeczona wysokość jego wyroku. Sam Glenn Roche twierdzi, że tylko "bawił się" z dziewczynką. Uważa, że nie zrobił niczego złego, a dziewczynkę próbował pocałować w policzek "tak, jak robiły to jej mama i siostra". Dowodził również, że dotykanie dziecka nie przyniosło mu żadnej "satysfakcji" i doszło do niego przypadkowo.
Nie przyniosło mi to żadnej satysfakcji seksualnej. Moje ręce zsunęły się po jej ciele, ponieważ zsunęła się na ziemię. (...) Przyczyniła się do tego, przesuwając się przez moje ręce – tłumaczył się Glenn Roche w sądzie (NZ Herald).