Protesty mają pokazać niezgodę obywateli na obecną sytuację w kraju w związku z obostrzeniami. Zdaniem Izraelczyków, stojących w opozycji do rządów premiera, jego sposób radzenia sobie z pandemią koronawirusa niesie za sobą ograniczenie wolności słowa.
Premier Netanjahu zabronił obywatelom uczestniczenia w manifestacjach zorganizowanych dalej, niż jeden kilometr od ich domów. To właśnie stąd wzięła się nazwa protestu - "1 km is it", która odnosi się do tych obostrzeń.
Uliczne protesty pojawiły się w odpowiedzi na nowe rozporządzenia. Zdaniem Izraelczyków obostrzenia godzą w jedną z podstawowych wartości - w wolność słowa.
Izraelczycy protestują przeciwko premierowi
Izraelczycy protestowali w całym kraju, jednak największy tłum zebrał się w Tel Awiwie. W trakcie protestów doszło do starć pomiędzy policją a manifestującymi. Nie obyło się bez brutalnych scen.
"Black Flags", czyli ruch stojący w opozycji do premiera, zarzuca Netanjahu zbytnie skupianie się na demonstracjach, a nie na problemie związanym z COVID-19. Premier oskarżany jest też o korupcję, czemu zaprzecza.