We wtorek odbyła się kolejna rozprawa w sprawie Violetty K., oskarżonej o znęcanie się nad dzieckiem. Podczas posiedzenia sądowego, sąsiadka oskarżonej opowiedziała o dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w ich kamienicy. Jak podaje Gniezno24.com, kobieta mieszkała drzwi w drzwi z Violetą K. przez trzy lata i była świadkiem wielu niepokojących sytuacji.
Sąsiadka Violetty K. przyznała, że ich relacje były różne, czasem koleżeńskie, a czasem ograniczały się do sąsiedzkich kontaktów. Wspomniała również o wspólnym spożywaniu alkoholu.
Zdarzyło się, że wypiłam z oskarżoną, nie powiem, że nie, ale wielokrotnie byłam świadkiem jej zachowania w stosunku do dzieci. (…) Widziałam nie raz, jak biła Brajana czy Olę. Zuza, jak nie chciała jeść normalnego obiadu, to było "do spania". Raz byłam świadkiem, jak Brajan dostał z kija drewnianego od miotły - mówiła sąsiadka, cytowana przez Gniezno24.com.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Polska kapliczka na ustach Anglików. "Obiekt drwin"
"W ogóle się nie hamowała"
Dodała, że kiedy udało się jej sfotografować siniaki dziewczynki, miała je pokazać w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej.
Jak była pijana, to w ogóle się nie hamowała - dodała kobieta. - Jak dzieci były nieposłuszne, to potrafiła podejść i uderzyć. Kilkakrotnie, jak uderzyła Brajana, to aż poleciał. Zuza jak nie chciała jeść i dławiła się posiłkiem, to była kładziona i przykrywana poduszką - kontynuowała.
W reakcji na relacje sąsiadki, oskarżona - jak podaje gnieźnieński portal - kręciła głową, próbując negować jej słowa. Prokurator Piotr Gruszka dopytywał zaś, czy sąsiadka w jakiś sposób próbowała przeciwdziałać agresji.
Jak widziałam efekty, to zgłaszałam to asystentce rodziny. Byłam słabsza od Violi i się jej obawiałam, osobiście zwróciłam jej nie raz uwagę, ale to tyle - tłumaczyła.
Podczas rozprawy odczytano również zeznania dzieci Violetty K. Jeden z nich, Brajan, wyraził niechęć do mieszkania z rodzicami, mówiąc, że ojciec na niego krzyczy.
Sędzia Ewa Pieprzyk zdecydowała o przedłużeniu aresztu dla Violetty K. o kolejne trzy miesiące, mimo sprzeciwu obrońcy oskarżonej, adwokata Jędrzeja Kwiczora, który wskazywał na wątpliwości dotyczące zeznań sąsiadki.
Sprawa ma swój początek w lipcu 2024 roku. Wówczas pracownica MOPS dostrzegła niepokojące ślady na 1,5 rocznej dziewczynce. Gdy stało się jasne, że obrażenia dziecka mają charakter znęcania, zatrzymano jej rodziców: Violettę K. oraz Sławomira K., który przed dwoma tygodniami usłyszał karę 1 roku pozbawienia wolności z wliczeniem czasu spędzonego w areszcie. Nałożono na niego również zakaz zbliżania się do córki na odległość 20 metrów przez najbliższe 10 lat.