Koszmar wydarzył się 1 października, kiedy grupa 38 dzieci i 6 nauczycieli wybrała się na jednodniową wycieczkę do z placówki Wat Khao Phraya w prowincji Uthai Thani. Podczas jazdy autostradą, która prowadzi do stolicy Tajlandii, Bangkoku, doszło prawdopodobnie do pęknięcia opony. Kierowca nie zdołał opanować pojazdu i uderzył w metalowe barierki. Pojazd, napędzany sprężony gazem, natychmiast stanął w płomieniach.
Bilans tego koszmarnego wypadku jest przerażający. Jak podaje TVN 24, powołując się na informacje z agencji Reutersa, w wyniku zdarzenia zginęło nawet 25 osób, z czego 22 to dzieci, zaś 3 to osoby dorosłe. Część ciał nie była możliwa do identyfikacji ze względu na stan zwłok. W autobusie nie znaleziono ciała kierowcy. Wedle niektórych doniesień, próbował on ugasić pożar, ale po pewnym czasie rzucił się do ucieczki. Jest poszukiwany przez policję. Pozostali pasażerowie są ciężko ranni i przebywają w szpitalu.
Zobacz także: Zabił Niemca ciosem kung-fu. Polak zatrzymany
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pożar autobusu w Tajlandii. Przerażające nagrania w sieci
Minister transportu Suriyahe Juangroongruangkit powiedział, że autobus był napędzany "wyjątkowo ryzykownym" sprężonym gazem ziemnym. - To bardzo tragiczny wypadek -powiedział na miejscu.
Ministerstwo musi znaleźć rozwiązanie, aby, jeśli to możliwe, zakazać używania tego rodzaju paliwa w pojazdach pasażerskich, ponieważ jest to niezwykle ryzykowne - dodał.
Piyalak Thinkaew, który prowadził akcję ratunkową, powiedział, że identyfikacja ciał była trudna, ponieważ były one bardzo spalone. - Niektóre z odnalezionych ciał były bardzo, bardzo małe - mówił. W sieci pojawiły się przerażające zdjęcia z wypadku i nagrania z wypadku autobusu w Tajlandii.
W sprawie wypadku, w którym zginęły dzieci i nauczyciele, trwa śledztwo. BBC przypomina z kolei, że Tajlandia ma jeden z najgorszych na świecie wyników pod względem bezpieczeństwa drogowego, gdzie niebezpieczne pojazdy i zła jazda przyczyniają się do około 20 tysięcy ofiar śmiertelnych rocznie.