W czwartek o godzinie 12.20 jeden mieszkańców ul. Krakowskiej w Bielsku-Białej jechał do centrum miasta na obiad. Wyjeżdżając z drogi gruntowej, zauważył zaparkowany na przystanku samochód marki ford.
Ten znacząco ograniczał widoczność na skrzyżowaniu, więc jak tłumaczy rozmówca serwisu bielskiedrogi.pl nieprawidłowo zaparkowany pojazd został zgłoszony pod numer alarmowy 112.
Czytaj także: Ksiądz pokazał kopertę. "Nie chodzi tylko o pieniądze"
Nie ma tutaj żadnego zaskoczenia, że nieprawidłowo zaparkowany pojazd nie jest sprawą priorytetową. Warto tutaj wyjaśnić, że są mniej i bardziej pilne interwencje, a sprawą oczywistą jest fakt, że policjanci w pierwszej kolejności realizują tematy związane np. z zagrożeniem zdrowia i życia.
Dobijała godzina 13.40 i rozmówca serwisu bielskiedrogi.pl wracał do domu. Zauważył, że pojazd stoi dalej w tym samym miejscu, więc postanowił tam podejść. Po zbliżeniu się do samochodu zajrzał do środka i zauważył, że nie jest on pusty. Na fotelu kierowcy, częściowo osunięty w przestrzeń na nogi, leżał mężczyzna w wieku około 50 lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciało kierowcy znajdowało się w takiej pozycji, że było go dopiero widać będąc bezpośrednio obok pojazdu i nachylając się do środka. Jadąc samochodem czy idąc chodnikiem, nie było nic widać.
Kierowca Forda na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie pijanego. Nie był w stanie się ruszać, jego mowa była niemal zupełnie niezrozumiała. Mówiąc wprost - mężczyzna bełkotał i nie było z nim logicznego kontaktu.
O godzinie 13.41 do WCPR wpływa kolejne zgłoszenie, aktualizujące sytuację na ul. Krakowskiej. Zgłaszający tłumaczy, że w aucie jest człowiek. Niemal w tym samym czasie docierają policjanci. Po kilku minutach dojeżdża karetka pogotowia ratunkowego.
Około 50-letni kierowca z podejrzeniem rozległego udaru został przetransportowany do szpitala. Jego organizm był skrajnie wychłodzony. Dlaczego? Analiza kamer z pobliskiej firmy wykazała, że Ford zatrzymał się na przystanku dzień wcześniej, w środę około godziny 18.00.
Przez ponad 18 godzin nikt nie zainteresował się pojazdem stojącym na przystanku. Aż ciężko wyobrazić sobie jaki dramat przeżywał cały czas świadomy kierowca, który nie był w stanie się ruszyć i samodzielnie wezwać pomocy. Obok jego auta cały czas przechodzili ludzie i przejechały tysiące samochodów.
Sprawą nie zainteresował się także żaden z kierowców komunikacji publicznej. Przez 18 godzin nie przejeżdżał tamtędy nikt, kto zainteresowałby się tematem i byłby w stanie rozpoznać sytuację. W nocy było -5 stopni, a silnik pojazdu nie pracował, więc nie działało ogrzewanie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.