Turyści wylecieli z Warszawy w niedzielę (30.06) o godzinie 19:45 samolotem linii Enter Air (firma obsługuje loty czarterowe) do miejscowości Antalya w Turcji. W pewnym momencie załoga poinformowała pasażerów lotu nr ENT 4221, że muszą awaryjnie lądować we Wrocławiu. Komunikaty nie były zrozumiałe dla wszystkich. Przekazano je w języku angielskim.
Czytaj także: Media: Polacy nie żyją. Tragiczne wieści z Krety
Załoga samolotu nie znała języka polskiego. To dla mnie zaskakujące, bo zwykle załogi są dwujęzyczne, przynajmniej jeżeli chodzi o polskich organizatorów wycieczek - relacjonuje w rozmowie z o2.pl Paweł Graczyk, turysta, który miał lecieć do Turcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdezorientowani podróżni zostali "skoszarowani" na wrocławskim lotnisku, bez jedzenia i możliwości wyspania się. 180 pasażerów (w tym 40 dzieci) spędziło noc w holu. Warunki, w jakich czekali na dalszą podróż widać na przesłanych nam zdjęciach.
Jak wynika z relacji naszego rozmówcy, nikt z biura podróży Coral Travel (organizator wycieczki) i przewoźnika nie poinformował ich o dalszych krokach w sprawie lotu. Turyści mieli również nie dostać propozycji skorzystania z noclegu.
Spaliśmy na walizkach. Dzieci płakały, że są głodne i zmęczone. Firma nie zapewniła nam jedzenia, wody, nie mieliśmy gdzie spać. Zostaliśmy pozostawieni sami sobie - mówi nam Graczyk.
Ostatecznie, po kilkukrotnym przekładaniu podróży, pasażerowie wylecieli na wakacje do Turcji o godzinie 12:00 w poniedziałek. Na lotnisku spędzili więc ponad 16 godzin. Na podesłanych nam zdjęciach widać, jak oczekują na podróż dosłownie na walizkach.
Pierwotnie mieliśmy wylecieć o 9:00. Teraz znów przesunęli wylot - denerwował się pasażer, który oczekiwał na podróż wraz z dwójką małych dzieci.
Graczyk podkreśla, że tylko obsługa lotniska zainteresowała się losem pasażerów. To od nich otrzymali wodę i batoniki. Około 7:00 rozmawiał też z nimi pracownik wrocławskiego portu lotniczego, ale nie umiał odpowiedzieć na pytania o nocleg i możliwy wylot.
Pracownicy firmy Coral Travel i Enter Air nie skontaktowali się z pasażerami. Graczyk dodaje, że "nikt tam nie odbiera telefonów". Po usilnych prośbach o kontakt, firma Coral Travel przesłała naszemu rozmówcy regulamin przewoźnika.
Czytaj także: Pokazali ceny w Chorwacji. Polacy przecierają oczy
Enter Air: Lot wykonywała linia ze Słowacji
O szczegóły dotyczące niespodziewanego międzylądowania we Wrocławiu i braku kontaktu z pasażerami poprosiliśmy organizatorów wyjazdu, firmę Coral Travel i przewoźnika - linie lotnicze Enter Air.
Coral Travel nie skomentował sprawy do momentu publikacji tekstu - dział PR nie odpowiedział na prośbę o wyjaśnienia. Swoje oświadczenie przesłała z kolei firma Enter Air.
Okazuje się, że lot wykonywany był przez zewnętrznego przewoźnika. Samolot miał ulec awarii. Według Enter Air, to "obsługa naziemna działająca w danym porcie lotniczym" powinna zająć się pasażerami. Linie lotnicze zapewniają, że niedługo pasażerowie polecą na wakacje.
Rejs ENT 4221 był wykonywany przez linię ze Słowacji wynajętą na zasadach wet-lease. Samolot musiał międzylądować we Wrocławiu ze względu na ograniczenia czasu pracy i konieczność podmiany załogi i po tej operacji zgodnie z planem kontynuować lot do Antalyi. Niestety, podczas lądowania doszło do uszkodzenia hamulców, których naprawę przeprowadza słowacki operator lotu. Zakłóceniem lotu zajmuje się natomiast obsługa naziemna działająca w danym porcie lotniczym, która na miejscu podejmuje decyzje związane z pasażerami. W związku z przedłużającą się naprawą Enter Air podstawia inny samolot we Wrocławiu, by zabrał pasażerów, którzy oczywiście mają prawo do reklamowania tego przelotu wg standardowej procedury - brzmi komunikat, przesłany przez przedstawicieli linii lotniczych Enter Air.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl