Służby wyjaśniają okoliczności tragicznego wypadku, do którego doszło w Ustroniu Nierodzimiu. Na drodze wojewódzkiej DW 941 ciąg samochodów zatrzymywał się przed światłami. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kierujący osobowym mercedesem mężczyzna z nieustalonych przyczyn wjechał z dużą prędkością w ciężarówkę renault.
- W wyniku siły uderzenia mercedesa renault z naczepą uderzył w znajdującą się przed nim toyotę, a ta następnie w MAN-a, który zatrzymał się przed sygnalizacją świetlną – czytamy w komunikacie Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyzna, który kierował mercedesem, zginął na miejscu. Lokalne media ustaliły, że to Damian Ogrodowski, właściciel firmy D-Art zajmującej się remontami i budową dróg. Biznesmen był także sponsorem lokalnego żużlowca.
Jak poinformowała cieszyńska policja, w wyniku tego wypadku do szpitala została przewieziona kierująca toyotą kobieta. Według doniesień mediów poszkodowana jest w zaawansowanej ciąży.
Czytaj także: Wyprzedzanie zakończone tragedią. Nie żyje 16-latek
Pracownicy wspominają zmarłego biznesmena
Pracownicy firmy prowadzonej przez Damiana Ogrodowskiego wspominają swojego przełożonego jako dobrego, wyrozumiałego szefa. Jak mówią w rozmowie z "Faktem" do pracy przychodzili z "uśmiechem na ustach".
To był bardzo rzetelny pracodawca. Tu się przychodzi do roboty z uśmiechem na ustach. Przychodziło, bo teraz to nikomu tu nie jest do śmiechu. Przepracowałem tu 14 lat tu i nigdy żadnych problemów nie było. Co potrzeba było, wszystko załatwił. Człowiek potrzebował auto firmowe wziąć do domu, coś przewieźć, nigdy nie robił problemów, ludzki człowiek był. Szedł każdemu na rękę, kto potrzebował wolne, czy wcześniej skończyć, szef to rozumiał – powiedział pracownik Przemysław Henel w rozmowie z "Faktem".
Czytaj także: Tragedia w Adampolu. Przypłacił życiem za głupi błąd
Pracownicy zastanawiają się, co mogło doprowadzić do tragicznego zdarzenia. Wskazują, że Ogrodowski nigdy wcześniej nie miał żadnego wypadku.
- Co tam się stało w ten piątek, to tylko on wie. Od piątku nie śpimy. Człowiek rozmyśla, jak do tego doszło. Czy szef się zagapił, czy ktoś do niego zadzwonił, a może go po prostu słońce oślepiło? Tyle lat, jak tu w firmie pracuję, on nigdy nie miał żadnego wypadku, nawet stłuczki. On teraz tam w niebie będzie zarządzał firmą - zastanawia się Bogusław Styrnol.
Szef rozumiał naszą ciężką robotę. Płacił zawsze na czas. To był dobry człowiek. Takiego szefa szukać ze świeczką - dodał kolejny pracownik Damian Szymik.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.