Dużo mówi się na temat tego, że ceny posiłków nad morzem czy w górach zwalają z nóg. Okazuje się, że taki problem występuje również w innych zakątkach Polski.
Czytelniczka pokazała nam paragon, jaki otrzymała w jednej restauracji w Urazie pod Wrocławiem. Zamówiła lemoniadę, frytki, surówkę i dorsza, za co zapłaciła nieco ponad 65 złotych.
Podobno nad morzem drożyzna. A tu rachunek dla jednej osoby z miasteczka portowego w Urazie pod Wrocławiem. Nad morzem było taniej - donosi czytelniczka, korzystając z formularza dziejesie.wp.pl.
Wakacje 2020. Wszechobecna drożyzna
Wychodzi zatem na to, że drożyzna może nas spotkać w każdym zakątku Polski. Oczywiście nie należy też przesadzać. Jeśli dobrze poszukamy, to na pewno znajdziemy miejsce, które oferuje posiłki w przyzwoitych cenach. Czasami trzeba jednak dużo cierpliwości.
Restauracje i bary rokrocznie biją kokosy na napojach. To właśnie one pożerają lwią część budżetów wczasowiczów. Niektórzy znaleźli już na to patent. Po prostu zaopatrują się w napoje w dyskontach. W ten sposób nie dają zarobić restauratorom.
Czytaj także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.