W Niedzielę Wielkanocną Lech Wałęsa dopełnił swojego katolickiego obowiązku i zaraz po świątecznym śniadaniu wybrał się na mszę. Do kościoła w Gdańsku przyjechał rano luksusowym Volkswagenem Transporterem, prowadzonym przez szofera.
W drzwiach świątyni na byłego prezydenta czekał już z otwartymi ramionami sam ksiądz proboszcz, który czule go przywitał. Lech Wałęsa usiadł na samym przodzie przed ołtarzem i nie wychodząc z ławki, przyjął komunię z rąk plebana.
Wałęsa na wielkanocnej mszy
Szczególną uwagę wielu osób przykuł fakt, że były prezydent przez cały czas trwania mszy miał nieprawidłowo założoną maseczkę, którą zsunął pod nos. Zasad bezpieczeństwa nie przestrzegał także prowadzący mszę ksiądz. Nawet podczas udzielania sakramentu duchowny nie miał zasłoniętych ust i nosa.
Po mszy przed kościołem na byłego prezydenta czekała mała grupka chętnych do rozmowy rodaków. Lech Wałęsa zamienił z nimi parę słów i szybkim krokiem udał się do swojego nowoczesnego samochodu.
Złośliwi wypominają prezydentowi pokaźny brzuszek, wystający spod jego ulubionej bluzy z nadrukiem "konstytucja". To zapewne po prostu efekt spałaszowanego wcześniej obfitego śniadania wielkanocnego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.