Ślub mojej najlepszej przyjaciółki, którą znam przeszło 10 lat, miał być niezapomnianą imprezą. I zapewne taką będzie, ale nie ze względu na wzruszającą ceremonię czy licznych gości, a pandemię, która zupełnie pokrzyżowała wszystkie plany.
2 lata czekania na nic
Data 10 października została wyznaczona ponad dwa lata temu. Dobrych kilka tygodni trwało poszukiwanie sali, która pomieści aż 300 gości. To miało być tradycyjne wesele z pompą, na które sprasza się wszystkich wujków, ciotki i znajomych. Kiedy to już ustalono i wpłacono zaliczkę, pozostało czekać do 2020 roku.
Kiedy jednak nadszedł czas właściwych przygotowań, kupowania sukni, wybierania zaproszeń i dekoracji, nastała także pandemia koronawirusa. I wszystko nagle wzięło w łeb. Monika i Kamil musieli się wstrzymać dosłownie ze wszystkim, bo przez kilka miesięcy nie wiedzieli, czy ich ślub w ogóle się odbędzie.
Zaproszenia miały być rozdane na wiosnę, tymczasem goście otrzymali je w sierpniu. Rozmowy z kucharką i obsługą sali także przesunęły się o kilka tygodni, podobnie jak konsultacje co do sukni. Nagle okazało się także, że nie zaproszą aż 300 gości, a maksimum 150.
Nie wiadomo jednak, czy tyle osób się pojawi na przyjęciu. Nie jest to żadną tajemnicą, że goście weselni boją się koronawirusa. A nawet jeśli nie samego zakażenia, to kwarantanny, na którą będą skazani, załatwiania spraw z sanepidem, opuszczenia kilku dni w pracy lub szkole. Monika, która obecnie jest na etapie potwierdzenia listy gości, opowiada, że wiele osób odmawia. Nie podają wprost swojego powodu, ale łatwo się go domyślić.
Sala została wynajęta specjalnie na 300 osób, ale już wiemy, że nie będzie nawet 150. Teraz to, za czym młodzi rozglądali się kilka tygodni, jest zbędne. Kiedy rozmawiam z Moniką o weselu, akurat tego samego dnia minął termin wycofania kilkutysięcznej zaliczki. Sala musiała zostać, bo w obecnej sytuacji nic lepszego nie da się już wymyślić.
Monika i Kamil chcieli mieć na weselu zespół, a nie DJ-a, co jest obecnie popularną opcją. Teraz zastanawiają się, czy wynajęcie muzyków (za około 10 tys. złotych) jest opłacalne. Jednak muszą poprzestać na zastanawianiu się. Czas na wycofanie zaliczki także minął. Podobnie jest z zakupionym alkoholem. Oczywiście jest go więcej niż dla przewidywanych na początku 300 gości. Za wszystko jest dawno zapłacone.
Te wszystkie koszty i opóźnienia może nie byłyby takim utrapieniem, gdybyśmy na trzy tygodnie przed ślubem mieli pewność, że on się odbędzie. Blokada i surowe ograniczenia zostały zniesione, ale liczba zakażeń wzrasta i co rusz pojawiają się doniesienia o kolejnych ogniskach na weselach.
Nie wiemy, czy liczba gości nie spadnie ze 150 do 50. Wtedy wydatki kilkudziesięciu tysięcy pójdą na marne i nikt tego nie zrekompensuje. A przede wszystkim nikt nie zrekompensuje zawiedzionych marzeń i straconych nerwów.
Wesela mogą się odbyć bez żadnych przeszkód
Jednak czy wszędzie tak jest? Otóż nie. Są wesela, które przebiegły bezproblemowo – jeśli to w ogóle możliwe w obecnej sytuacji. Ewelina i Adam ślub już wzięli i cały stres mają za sobą. Jak opowiada Ewelina, hotel w Otrębusach, gdzie odbywało się przyjęcie zajął się wszystkim. Żadnych przesuniętych spotkań czy dodatkowych kosztów. Nawet w najmniejszym stopniu nie dało się odczuć, że w 2020 coś jest nie tak ze światem.
Naturalnie i tu obowiązywało ograniczenie gości, jednak nie było to aż tak drastyczne cięcie. W planach mieli około 140 osób, a zaprosili 130. Odmówiło 25 osób, jednak jak zaznacza panna młoda, były to głównie osoby starsze z grupy podwyższonego ryzyka.
Ewelina i Adam zaplanowali mniejsze wesele, przez co nie musieli rezygnować z wielu rzeczy lub liczyć się z nadprogramowymi kosztami. Czy jeśli przygotowania poszły gładko, to samo wesele też? Jak najbardziej.
Stoły okrągłe, a więc mogło przy nich zasiąść mniej osób. Obsługa sali nosiła maski i rękawiczki, jednak nikt nie wymagał tego od gości. Początkowo każdy próbował utrzymać dystans, jednak im więcej wypitego wina i przetańczonych piosenek, to odległości się zmniejszały. Koniec końców nikt nie odczuł, że istnieje jakakolwiek epidemia.
Dzień przed weselem Eweliny okazało się, że fotograf i kamerzysta muszą zostać na kwarantannie, ponieważ na innym weselu wykryto koronawirusa. Nie sprawiło to jednak żadnego problemu. Od razu znalazło się zastępstwo, które wzorowo wywiązało się ze swoich obowiązków.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.