Carolyn bardzo ciężko zachorowała. Pewnego dnia trafiła na oddział intensywnej terapii, gdzie jej stan znacznie się pogorszył. W końcu umarła, a przynajmniej tak sądzili lekarze.
O swoich doświadczeniach opowiedziała redaktorom Near Death Experience Research Foundation. Jak przyznała - nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś tak pięknego, osobliwego, niesamowitego i kojącego.
Patrzyłam na ogromny kalejdoskop. widziałam kolory błękitu, różu i żółci. Wszystkie się kręciły, a potem rozległ się duży trzask. Potem wszystko zrobiło się czarne - twierdzi Carolyn.
Nagle, w oddali, pojawiło się jasne, miękkie światło. Widziałam postać w świetle, ale na początku było zbyt daleko, by ją dostrzec. Naprzeciwko mnie stała moja matka, ojciec i brat. Moi rodzice wyglądali na trzydzieści lat, a mój brat na szesnaście. Postać na zapleczu zaczęła się zbliżać. Kiedy to zrobiło, zdałem sobie sprawę, że to Bóg. Powiedział mi, że nie jestem gotowa na powrót do domu. Potem obudziłem się z moją żywą rodziną dookoła mnie - kontynuuje kobieta.
Przeczytaj także: Zignorował wytyczne. Corey Lewandowski ma koronawirusa
Zdecydowanie istnieje wyższa siła - tymi słowami Carolyn kończy (cyt. przez Express UK).
Czy rzeczywiście istnieje życie po śmierci? Na to pytanie nikt nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć. Wiadomo jednak, że podczas ostatnich chwil życia aktywność mózgu znacząco wzrasta, co odkryli m.in. neurobiolodzy z University of Michigan. To może być powodem halucynacji, które są dla wielu pacjentów silnym doświadczeniem, wpływającym na dalszy bieg życia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.