Tymoteusz Szydło choć posługę kapłańską miał krótką, to burzliwą. Często pojawiał się na pierwszych stronach gazet, a na jego pierwszej sprawowanej mszy pojawiły się ważne osobistości z rządu z pierwszą damą na czele. Karierę duchowną wróżono mu długą i pełną sukcesów.
Czytaj także: Minister potwierdza. Wraca ogólnokrajowy lockdown
Pewnego dnia Tymoteusz postanowił zniknąć z parafii, gdzie pełnił posługę. Od tamtej pory media o jego dalszych losach były informowane jedynie przez pełnomocnika. I tak udało ustalić się, że syn byłej premier porzucił sutannę.
Jak się okazuje, kryzys wiary miał już od jakiegoś czasu. "Fakt" poddał analizie jego pierwsze kazanie. Słowa byłego księdza pod lupę wziął ks. Janusz Koplewski.
Zwrócił uwagę na tematykę słów wygłoszonych przez młodego Szydło na Jasnej Górze. Mówił o Matce Boskiej, która zawsze wspiera. Uwagę ks. Koplewsiego przykuł pewien cytat.
W pewnym momencie dodał, że "moc bowiem w słabości się doskonali". Te słowa św. Pawła są zastanawiające. Oznaczają, że jeśli upadasz na dno, to Bóg robi to dla twojego dobra, żebyś wyciągnął z tego wnioski - zauważył duchowny.
Podkreślił, że mogło to być pierwszym znakiem świadczącym o kryzysie. Ks. Koplewski przyznał również, że jego zdaniem syn byłej premier poddał się zbyt łatwo.
Tu coś jest nie tak, widać jakiś kryzys. To oznacza, że ten kryzys już był, a walkę z nim ks. Tymoteusz przegrał! Przyrzekał służyć Bogu, złożył śluby kapłańskie, śluby wierności i posłuszeństwa. Wiem, że ludzie toczą różne wewnętrzne walki, ale on poddał się zbyt łatwo - mówi w rozmowie z "Faktem" ks. Koplewski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.