W nocy z czwartku na piątek (7/8 września) na terenie znajdującej się na granicy Warmii i Mazur farmy Legendary StarDust Farm grupka wilków dokonała prawdziwej rzezi. Życie straciło siedem owiec. Zostały bestialsko zagryzione. Całe zdarzenie zostało opisane przez właścicielkę obiektu, pani Magdalenę.
Z jej relacji wynika, że wilki dostały się do okolonej elektrycznym pastuchem owczarni. Właścicieli farmy obudziły dzwonki owiec i szczekające psy.
Jedna z owiec, przewodniczka stada, przybiegła pod naszą sypialnie. Też pogryziona, ale żyje. Wylecieliśmy od razu. Wilki uciekły ale zdążyły zagryźć 5 owiec, zjeść kawałek jednej. Wiele jest pogryzionych. Ślady wilków i krwi są 4 metry od naszej sypialni... gdzie śpimy przy otwartych drzwiach bo jeszcze nie mamy - czytamy w poście napisanym przez panią Magdalenę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ogółem życie straciło aż siedem owiec. Na miejscu pojawili się weterynarze i przedstawiciele Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Oględziny ekspertów potwierdziły atak wilków. - Dwie owieczki ze zmiażdżonymi tchawicami musiały zostać uśpione. Jedna, przewodniczka walczy jeszcze o życie - informowała w piątek pani Magdalena.
Wilki zagryzły owce na farmie. Poruszające słowa właścicielki
Pani Magdalena zajmuje się hodowlą owiec od 15 lat i szkoleniem psów od 25 lat. Hoduje także psy pasterskie. Ma sklep zoologiczny. Obecnie jest w trakcie przeprowadzki z Pomorza na Warmię i Mazury. W nowym ośrodku trwa budowa. Jak mówi, teren był jednak odpowiednio zabezpieczony. Wokół niego znajduje się płot o wysokości 1,5 metra. Owczarnia była zabezpieczona przez elektronicznego pastucha.
Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z zagrożenia, jakim są wilki. Nasze owce były zabezpieczone. Były blisko nas. Spaliśmy w drewnianej szopce razem z psami tuż obok. Nigdy wcześniej nam się nie zdarzyło, by wilk podszedł tak blisko - mówi w rozmowie z o2.pl.
Wilki, które miały dokonać "zbrodni" to prawdopodobnie trzy sztuki oddzielone od watahy. Są młode, mają po trzy lub cztery lata. - Są jeszcze na tyle nieudaczne, że nie potrafią polować na zwierzynę leśną, więc zaatakowały łatwą ofiarę - dodaje pani Magdalena. Zdesperowane zwierzęta potrafiły jednak znaleźć drogę do celu.
Na farmie znajdowało się 15 owiec. Niestety, 7 z nich nie żyje. Ich ciała zutylizowano. Ósma jest nadal w trakcie leczenia.
Po zdarzeniu na ośrodek pani Magdaleny spadła fala hejtu. Niektórzy z komentujących sugerowali, że farma nie była przygotowana na atak wilków. Kobieta odpowiada w rozmowie z o2.pl, iż ma bogate doświadczenie w hodowli i jest w stałym kontakcie z ekspertami oferującymi pomoc w tej sprawie.
Zobacz koniecznie: Lekarz rozjechał żonę i córeczkę pana Andrzeja. Nie trafił do więzienia
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.