Rosja nie może brać udziału w igrzyskach olimpijskich tak, jak inne kraje. Wszystko z powodu afery dopingowej i zacierania jej śladów.
Jak informuje FBI, rosyjscy hakerzy z wywiadu GRU mieli dokonać cyberataku. Miało mieć to miejsce podczas zimowych igrzysk w Pjongczangu, lecz próba była nieudana. Kolejna próba miała mieć miejsce na igrzyskach w Tokio.
Hakerzy podszywali się pod północnokoreańskich i chińskich informatyków. Ich zadaniem miało być zawirusowanie wszystkich systemów, co doprowadziłoby do kompletnego załamania logistycznego podczas imprezy.
Oskarżeni i ich współspiskowcy wdrożyli destrukcyjne złośliwe oprogramowanie i podjęli inne działania zakłócające, ze strategiczną korzyścią Rosji, poprzez nieautoryzowany dostęp do systemów - informuje FBI.
Ta sama grupa odpowiada za inne przestępstwa. Wykradzione zostały informacje na temat stanu zdrowotnego sportowców biorących udział w olimpiadzie. GRU odpowiada też za otrucie nowiczokiem byłego agenta w Salisbury.
Czytaj także: To pierwszy taki przypadek. Koronawirus w mrożonej rybie
Działalność ta wykraczała daleko poza tradycyjne zbieranie informacji wywiadowczych. GRU celowała w globalny sektor energetyczny, międzynarodowe grupy polityczne, szpitale, a nawet igrzyska olimpijskie - pisze FBI w oskarżeniu.
Co miało stać się w Tokio? Chaos. Igrzyska miały stanąć w miejscu, tak samo, jak tysiące spanikowanych i zdezorientowanych uczestników, dziennikarzy, widzów i organizatorów. Winę według planu miały ponieść Chiny i Korea Północna.