Koronawirus dotarł na ostatni kontynent na Ziemi. We wtorek media obiegła informacja o tym, że w chilijskiej bazie badawczej generała Bernardo O'Higgins Riquelme na Antarktydzie 36 osób w tym 26 członków armii chilijskiej i 10 cywilów, uzyskało pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa.
Jak donosi Global Times, chiński immunolog, który chce zachować anonimowość twierdzi, że fakt, iż zakażenie koronawirusem odkryto na Antarktydzie ma ogromne znaczenie, ponieważ temperatury są tam bardzo niskie i odpowiednie, by wirus przetrwał tam przez wiele lat. Istnieje również prawdopodobieństwo, że wirus zostanie zamrożony pod lodem, powróci w przyszłości i ponownie zaatakuje ludzkość.
Specjalista twierdzi także, że wirus może przedostać się z Antarktydy do innych części świata na górach lodowych.
Skoro nowa odmiana koronawirusa w Wielkiej Brytanii może zarażać myszy, które jak powiedział immunolog były uodpornione na takie infekcje, koronawirus na Antarktydzie może również zarażać pingwiny, które powinny otrzymać testy na kwas nukleinowy do dalszych badań.
Zdaniem chińskiego specjalisty Chile powinno przeprowadzić gruntowną dezynfekcję bazy i pobrać próbki środowiskowe, aby upewnić się, że dezynfekcja była skuteczna. Światło ultrafioletowe jest również opcją sterylizacji, podobnie jak spalenie każdego przedmiotu, który może być zainfekowany.
Inne anonimowe źródło twierdzi, że dezynfekcja bazy jest możliwa, ale jest mało prawdopodobne, aby była ona możliwa na zewnątrz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.