Dziennik "Fakt" ustalił, że zawiadomienie o przestępstwie złożył były pracownik jednego z zakładów pogrzebowych. Mężczyzna twierdził, że przed zasypaniem grobu nieboszczyk został okradziony przez grabarza. Miał on otworzyć wieko trumny i szukać kosztowności przy zwłokach. Grabarz w pośpiechu miał ponadto zakopać zmarłego w otwartej trumnie.
Wcześniej widziałem, jak wyjmowano zegarek z urny. Tyle jest dowodów, myślę, że się nie wywiną - mówił były pracownik reporterowi Faktu.
Policjanci przyjęli zawiadomienia o znieważaniu i okradaniu zwłok. Funkcjonariusze zabezpieczyli dokumentację zakładu pogrzebowego i przeszukali mieszkania pracowników.
Jak ustalił "Fakt" policja przez kilka dni pilnowała nowego grobu na cmentarzu komunalnym Dębica w Elblągu. Właściciel zakładu zarzekał się to pomówienia i zemsta byłego pracownika.
Jak się okazało, prokuratura przedstawiła zarzut znieważenia zwłok i usiłowania ograbienia mogił jednemu z grabarzy - dowiedział się "Fakt".
W trakcie jednego z pochówków podejrzany wyjął z grobu złożone w nim przez członków rodziny zegarek oraz tytoń - poinformowała "Fakt" prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak dodaje prokurator, mężczyźnie w kradzieży przeszkodził inny pracownik. To nie wszystko. - W trakcie drugiego pogrzebu, po otwarciu trumny, pracownik zakładu przeszukał kieszenie ubioru zmarłego celem odnalezienia włożonych przez rodzinę papierosów. Nie znalazł ich, bowiem zostały przełożone w inne miejsce przed zamknięciem trumny. Mężczyzna nie zamknął później trumny we właściwy sposób, co spowodowało częściowe zasypanie zwłok ziemią. Tym samym dopuścił się ich znieważenia - podkreśla rzeczniczka prokuratury.
Wobec mężczyzny zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji oraz zakazu wykonywania jakichkolwiek prac związanych z pochówkami. Grabarz nie przyznaje się do winy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.