Rosjanie mają szykować się do potężnego uderzenia na siły ukraińskie w Donbasie. A w ukraińskich magazynach zaczyna już brakować sprzętu. Traci go bowiem nie tylko strona rosyjska. A w nadchodzącej bitwie o Donbas sprzęt ten będzie Ukraińcom bardzo potrzebny.
Furtkę do dostaw postanowił uchylić amerykański Senat. W środę przegłosowano powrót do działań dobrze znanych z lat II wojny światowej i zimnej wojny. Amerykański sprzęt wojskowy znowu może popłynąć szerokim strumieniem do Europy. I to nie tylko do Ukrainy.
Czytaj też: Niemcy dostarczą broń Ukrainie. Jest duża nowość
Tym bardziej, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej już zaczynają przekazywać Ukraińcom swój poradziecki sprzęt. Ruszyły już transporty z czołgami i bojowymi wozami piechoty. Pojechały na Ukrainę kilka dni temu, o czym informował m.in. Reuters. A dla Ukrainy takie dostawy są dziś na wagę złota.
Co przegłosowano?
O co zatem chodzi w przegłosowanej ustawie? Jak mówi o2.pl dr Michał Piekarski z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, ustawa przewiduje wypożyczenie sprzętu wojskowego innemu państwu. Ale jest w niej kilka ciekawych założeń.
Ustawa zakłada, że w okresie 2022-2023 prezydent USA może autoryzować "lend-lease", czyli wypożyczenie lub wynajem sprzętu wojskowego rządowi Ukrainy. Ale także, co jest bardzo istotne, państwom Europy Środkowo-Wschodniej, na które wpływ miała wojna w Ukrainie. Założeniem tego kroku jest wzmocnienie możliwości obronnych takich krajów w wypadku wojny lub zagrożenia wojną. Polska, jako państwo flankowe NATO, które mocno zaangażowało się we wspomaganie Ukrainy, także może mieć z tego korzyść. Jaką? Wyobraźmy sobie, że – hipotetycznie – przekazujemy Ukrainie np. poradziecki czołgi T-72, śmigłowce Mi-8 czy bojowe wozy piechoty, których w Donbasie Ukraińcy będą bardzo potrzebować. W takiej sytuacji możemy zwrócić się do rządu amerykańskiego o stosowne wsparcie naszych sił zbrojnych w ramach "lend-lease". Ale to musiałoby zostać poczynione w ramach umowy międzyrządowej na linii USA-Polska – mówi dr Piekarski.
Tłumaczy, że ustawa przewiduje wypożyczenie sprzętu na okres do 5 lat. Koszty wypożyczenia ponosi państwo przyjmujące dany sprzęt. Prezydent może uchylić obowiązek zapłaty za zniszczony lub zużyty sprzęt, jeśli minęły np. trzy czwarte okresu jego użytkowania lub rząd Ukrainy przekaże analogiczny sprzęt rządowi USA. Piekarski ocenia, że "Amerykanie bardzo chcą powtórzyć scenariusz z okresu wojny i wczesnych lat 50.". Czyli przekazywania sprzętu wprost z magazynów armii USA.
Więcej, łatwiej, szybciej
W praktyce oznacza to, że będzie łatwiej i szybciej przekazywać pomoc wojskową, sprzętową Ukrainie. Np. uzbrojenie przeciwpancerne, przeciwlotnicze, ale być może także sprzęt łączności, rozpoznania, drony czy moździerze. USA wciąż mają również trochę poradzieckiego sprzętu służącego do szkoleń, choćby systemów przeciwlotniczych – mówi dalej dr Piekarski.
Wskazuje także jeszcze jedną możliwość. Prędzej czy później wojna w Ukrainie się skończy. A Ukraińcy będą musieli odbudować swoje siły zbrojne, mocno przecież przetrzebione przez działania wojenne. Chodzi przede wszystkim o lotnictwo czy wojska pancerne i zmechanizowane. Przegłosowanie ustawy "lend-lease" otwiera Amerykanom możliwość "wypożyczenia" np. zachodnich samolotów bojowych, na których Ukraińcy mogliby się szkolić, a w przyszłości mieliby możliwość zakupu tego rodzaju uzbrojenia.
Dr Piekarski nie wyklucza w tym zakresie możliwości współpracy Polski, Ukrainy i USA. Gdybyśmy np. zdecydowali o przekazaniu Ukraińcom polskich myśliwców MiG-29, to potencjalnie moglibyśmy zwrócić się do rządu USA z prośbą o wsparcie materiałowe np. w zakresie większej liczby samolotów F-35.
Straty i potrzeby
Jak mówi o2.pl Bartłomiej Kucharski, dziennikarz "Wojska i Techniki", najpotrzebniejszy Ukrainie będzie sprzęt ciężki. Rzeczywistych rozmiarów ukraińskich strat nie znamy, bo władze kraju niechętnie mówią o tym, co tracą na froncie.
Rosjanie podają, że Ukraińcy stracili już ponad 2 tys. czołgów i innych pojazdów opancerzonych, ale te dane też trudno uznać za prawdziwe. Nie znaczy to, że straty są małe, bo już w materiałach foto i wideo można znaleźć potwierdzenie utraty ponad 90 ukraińskich czołgów i ponad 200 innych pojazdów opancerzonych, a także wielu dział, wyrzutni rakiet itd. - Ilu zdjęć nie znamy, bo Rosjanie ciągle kontrolują teren? - pyta dziennikarz.
Kucharski przekonuje, że uprawnione jest założenie, iż Ukraina straciła między 500 a 1000 pojazdów opancerzonych, a także wiele dział, moździerzy itd. Sama tych strat nie uzupełni, bo owszem, w magazynach ma dużo broni, ale przecież zniszczone zakłady zbrojeniowej jej nie wyremontują. Jako pewną szansę dziennikarz wskazuje remonty w zakładach zagranicznych, najlepiej znających sowiecki sprzęt, ale na to potrzeba czasu, by zorganizować transport w obie strony, znaleźć moce przerobowe czy części zamienne.
Jedyna szansa to, jak mówi, przekazanie broni z magazynów państw, które używają broń poradziecką, bo takiej Ukraińcy będą umieli użyć bez długiego szkolenia. Nie jest to oczywiście regułą, bo np. Australia przekazuje wielozadaniowe pojazdy opancerzone Bushmaster, Wielka Brytania rozważa przekazanie pojazdów klasy MRAP i dział samobieżnych AS90, zaś w Niemczech trwa żywa dyskusja polityczna na temat przekazania bojowych wozów piechoty Marder.
Właściwie cała Europa Środkowa jeździ na T-72, BMP-1/BMP-2, strzela z Goździków, Gradów itd. Spore są zapasy pamiętających czasy Czechosłowacji dział samobieżnych DANA, które Ukraina kupiła przed wojną. Słowacja, Polska czy Finlandia mają poradzieckie systemy przeciwlotnicze, kilka państw ma sowieckie samoloty bojowe. Właściwie całą tę broń można przekazać niemal od ręki, część może po remoncie. Cypr już podobno rozmawia o tym z Waszyngtonem, a Czechy rozpoczęły dostawy czołgów i bojowych wozów piechoty - mówi dalej Kucharski.
Jest jednak, jak podkreśla, jedno "ale" - broń ta powinna być przekazywana raczej za pośrednictwem prywatnych firm lub w imieniu np. Unii Europejskiej. Tak, żeby żadne z tych, w sumie niewielkich, państw nie brało na siebie całej odpowiedzialności. Ponadto, jak dodaje, zapasy uzbrojenia tych krajów powinny być w taki czy inny sposób uzupełnione z pomocą sojuszników, czy to za pomocą dostaw broni używanej, lecz zachodniej, czy to za pomocą wsparcia finansowego przy zakupach nowego uzbrojenia.
Przegłosowanie umowy "lend-lease" to sprytny ruch USA także w wymiarze politycznym. Zastąpienie poradzieckiego sprzętu wojskowego sprzętem produkcji zachodniej byłoby krokiem zbliżającym Ukrainę np. do integracji z NATO. Tym bardziej że armia tego kraju coraz mniej przypomina armie poradzieckie: jest coraz bardziej sprofesjonalizowana, szkolona przez instruktorów z Zachodu i de facto bliższa systemom NATO-wskim.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.