Przypomnijmy, że do tragedii doszło w nocy z 1 na 2 sierpnia. 25-letni mężczyzna udał się do miejscowej remizy Ochotniczej Straży Pożarnej na cotygodniową zbiórkę. Ta szybko miała zmienić się w alkoholową libację.
Podczas imprezy miało dojść do kłótni między ofiarą, a starszym strażakiem, który (jak wynika ze słów rodziny zmarłego) od dłuższego czasu "gnębił" zamordowanego strażaka. Mężczyźni mieli "wyjaśnić sobie sprawę na zewnątrz".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co ciekawe, to właśnie starszy strażak odprowadził pobitego już 25-latka do domu. Pijany napastnik miał zwyzywać rodziców ofiary. Gdy napadnięty członek OSP zdał sobie sprawę, że zostawił w remizie telefon, postanowił po niego wrócić.
Sprawa niewyjaśniona
Gdy po pewnym czasie 25-latka znalazła jego siostra i marka, leżał nieprzytomny w krzakach. Niestety, jego stan nie pozwolił na ratunek. Mężczyzna zmarł w szpitalu.
Nie mogę nic wam powiedzieć, prawnicy kazali nam milczeć dla dobra śledztwa. Chcemy po prostu sprawiedliwości. Paweł był tak spokojnym, miłym i uczynnym chłopakiem... Nie mam już nawet siły o tym myśleć - powiedział ojciec ofiary w rozmowie z dziennikarzem "GW", który pojechał na miejsce zrobić materiał.
"Gazeta Wyborcza" podaje, że Prokuratura Rejonowa w Zakopanem nadal nie postawiła nikomu zarzutów, a także nikogo nie zatrzymała. Śledczy bronią się, że postępowanie jest w toku.
O to też rodzina zmarłego strażaka ma żal do organów ścigania, tym bardziej że - jak twierdzi - w Białym Dunajcu powszechnie wiadomo, "kto brał udział w popijawie w remizie, kto zabił Pawła i kto się temu przyglądał". - Górale wiedzą, kto zabił, a prokuratura nie stawia zarzutów? - nie rozumieją bliscy Pawła - czytamy w "GW".
Lokalna społeczność nie czeka na wyrok sądu czy zarzuty. "Jeszcze przed pogrzebem niektórzy mieszkańcy podhalańskiej wsi już wydali wyrok i opublikowali w portalach społecznościowych nazwisko tego, którego uważają za zabójcę" - czytamy. Wyrok wśród mieszkańców Białego Dunajca sprawił, że mężczyzna musiał usunąć profile w mediach społecznościowych. Rodzice zabitego z kolei o swych podejrzeniach mówić nie chcą.
Dziennikarze "Gazety Wyborczej", którzy pytali o młodego strażaka, spotykają się ze zmową milczenia. Część ludzi o 25-latku mówi zdawkowo, część w ogóle nie chce rozmawiać, natychmiast ucinając rozmowę. Remiza w podhalańskiej miejscowości od czasu tragedii jest zamknięta.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.