O śmierci wrocławskiego lekarza ze Szpitala Wojskowego przy Weigla zawiadomił policję Robert B., który spędził noc z mężczyzną. Jak się okazało obaj zażywali narkotyki. Mężczyzna zmarł z przedawkowania.
Czytaj także: Skandal w USA! Trener pobił dziecko na boisku. LeBron James chce się z nim policzyć
W szpitalu wiedzieli o nałogu lekarza
Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", o nałogu zmarłego lekarza wiedzieli jego współpracownicy w szpitalu.
Plotkowano, że pracuje tak dużo, bo potrzebuje pieniędzy na narkotyki. W ostatnim miesiącu miał 22 dyżury! W pracy jednak nigdy nie pojawiał się pod ich wpływem - mówił jeden ze współpracowników zmarłego lekarza w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
W przeszłości mężczyzna był również funkcjonariuszem policji, Wojska Polskiego i współpracownika ABW. Był jednak uważany za człowieka konfliktowego i czepialskiego. Mężczyzna wielokrotnie zmieniał miejsca pracy.