Incydent miał miejsce w barze "Kebab Haus" na Loschwitzer Straße. Polak wrzucił do środka butelkę zapalającą. Na szczęście szkło nie eksplodowało, dzięki czemu nikt nie został ranny.
Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem wlatującą butelkę. W restauracji było dwóch klientów. Złapałem szkło i wyniosłem na zewnątrz. Tam ugasiłem je przy pomocy wiadra z wodą – opisuje pracownik baru z kebabem Jassin Hamakhan.
Czytaj także: Niemcy nie wierzyli własnym oczom. Polak wdrapał się na 40-metrowy dźwig i zaczął tańczyć
Polak oskarżony o próbę spalenia baru z kebabem
Teraz pochodzący z Polski mężczyzna usłyszał zarzuty. Zdaniem prokuratury chciał poważnie zranić pracownika oraz klientów baru. 35-latek odpowie także za próbę podpalenia restauracji.
Pożar mógł rozprzestrzenić się na cały budynek. Jego skutki byłyby katastrofalne. Oskarżony mógł także doprowadzić do poważnego uszczerbku na zdrowiu u przebywających w środku osób – podkreślił rzecznik prokuratury.
Właściciel baru z kebabem zaskoczony atakiem. "Nie mamy żadnych wrogów"
Nie są znane motywacje oskarżonego. 50-letni właściciel baru z kebabem twierdzi, że nigdy nie miał żadnych wrogów.
Jesteśmy w tym miejscu od dwudziestu lat. Nigdy wcześniej nic takiego nam się nie przytrafiło – powiedział w rozmowie z "Bildem" Talal Bachouri.
Obejrzyj także: Monachium: niemiecka policja w akcji