Akcja rozgrywa się na basenie. Nagranie zamieszone w sieci pokazuje instruktorkę pływania, która wrzuca niemowlę do wody. Dziecko znika na chwilę pod powierzchnią, po czym samodzielnie się wynurza. Tam czeka na nie instruktorka.
W sieci natychmiast zawrzało. Internauci w licznych komentarzach krytykują takie metody, zarzucając przemoc wobec dziecka. Nagranie w mediach społecznościowych umieściła matka niemowlaka, która w tym czasie wszystko nadzorowała. Po jego opublikowaniu otrzymała nawet groźby śmierci, informuje BuzzFeed News.
Głos zabrała także współwłaścicielka szkoły pływania Little Fins, w której nagrano filmik. Lauri Armstrong w rozmowie z "BuzzFeed News" opowiedziała o metodach w pracy z tak małymi dziećmi. Wyjaśniła, że oferują zajęcia nawet dla 6-miesięcznych maluchów, gdzie celem nie jest nauka pływania, lecz zapewnienie im komfortu w wodzie, nauczenie, jak się przewracać i unosić na plecach, nad czym czuwają przeszkoleni instruktorzy. Sama przyznaje, że metody są dość kontrowersyjne.
Zdania są podzielone. Choć metoda, nazywana czasem szkołą przetrwania znana jest od lat, wciąż nie brakuje jej krytyków. Brytyjski raport z 2017 roku wskazywał, że praktyka ta jest szkodliwa dla psychiki niemowląt. Według stwierdzenia Amerykańskiej Akademii Pediatrii (AAP) z 2000 roku, nie ma danych, które potwierdziłyby jej wpływ na ryzyko utonięcia. Organizacja rekomenduje zaś, by każde dziecko powyżej 1 roku życia nauczyło się pływać.