Sytuacja na granicy Polski i Białorusi zaczęła pogarszać się w połowie ubiegłego roku. Wtedy pojawili się tam uchodźcy z Bliskiego Wschodu, którzy trafiali tam z Białorusi. A wielu z nich pod pretekstem "turnusów wypoczynkowych", opłacając się suto reżimowi.
W odpowiedzi Polska zorganizowała ogromną operację ochronną. Przez rejon nadgraniczny przewinęło się kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy. I choć dziś jest ich mniej, to nadal pełnią oni straż na ścianie wschodniej naszego kraju.
Rzadko poruszanym w tym kontekście tematem jest to, co na granicy widzieli. Wielu z nich może wrócić do swoich domów silnie poturbowanych psychicznie. Niektóre z informacji pojawiały się w mediach, jednak wyłącznie na zasadzie plotek i niesprawdzonych pogłosek.
"Powiesił się na gałęzi"
Białorusini od początku prowokowali Polaków. Dochodziło do sytuacji, w których niedaleko polskich obozowisk, po drugiej stronie granicy, padały strzały, w stronę Polaków leciały kamienie, petardy czy nawet granaty hukowe. Ale to nie wszystko.
O tym, co się działo po stronie białoruskiej opowiada doświadczony oficer wojskowych służb, który również bywał na granicy. Jedna z historii jest dotyczy śmierci białoruskiego żołnierza. Doszło do niego jesienią. Żołnierz powiesił się na gałęzi.
Czytaj też: Śmierć polskiego żołnierza na granicy. Nieoficjalnie: zginął od postrzału z broni służbowej
Szedł jako ostatni w patrolu. Nagle odłączył się od reszty, zarzucił sznur na gałąź i powiesił się na gałęzi. Jego towarzysze, kiedy zorientowali się, że jednego z nich brakuje wrócili i znaleźli trupa. Odcięli go i zabrali. Wszystko obserwowali nasi żołnierze - mówi nasz rozmówca.
Bójki, pijaństwo, gwałt
Wspomina też, że - szczególnie na początku operacji, późnym latem lub wczesną jesienią - morale wśród żołnierzy białoruskich było niskie. Zdarzały się bójki, libacje alkoholowe i pobicia. Ale także gorsze rzeczy.
Pewnego razu wzięli sobie dziewczynę, uchodźczynię i zgwałcili ją. Zbiorowo. I to na oczach naszych pograniczników, także kobiet - wspomina oficer.
Dodaje, że w jego odczuciu także z powodu takich obrazów, wielu naszych żołnierzy może odczuwać objawy PTSD czyli zespołu stresu pourazowego. Dla polskiej armii i psychologów będzie to bardzo poważne wyzwanie. Także po to, by nie powtórzyła się sytuacja z dezercją. Wojsko Polskie doświadczyło jej na początku grudnia gdy na stronę Białoruską przeszedł Emil Cz., młody żołnierz z Warmii. Jednak, jak mówi nasz rozmówca, nie było w tym udziału białoruskich służb specjalnych. Była to samorzutna decyzja żołnierza, który nie powinien był w ogóle trafić do wojska.
Nasze siły zbrojne i wojskowe służby pilnie monitorują sytuację na granicy. Oraz wyciągają wnioski. Tak szeroka akcja wojska i innych służb (na granicy stacjonowały także duże siły policji i Straży Granicznej) byłą dobrą okazją do przećwiczenia działań np. wojskowej logistyki. A nie jest powiedziane, że wiosną Aleksandr Łukaszenka nie sięgnie ponownie po manewr, wiążący polskie siły przy granicy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.