Makabryczna scena. Ciała znaleziono w czwartkową noc. Należały do małżeństwa 30-latków i ich dzieci. Najmłodsze miało 11 miesięcy, najstarsze 4 lata.
Tragedia w San Antonio. Relacja policji
O tej wstrząsającej sprawie opowiedział na antenie ABC News szef policji z San Antonio, William McManus. Funkcjonariusz wyjaśnił, że gdy otworzono dom, zapach spalin "dosłownie odrzucił funkcjonariuszy od drzwi". Policja zjawiła się na miejscu po odebraniu zgłoszenia pracodawcy ojca rodziny. Informował on, że mężczyzna nie stawił się w pracy i nie można się z nim skontaktować.
Początkowo policjanci podejrzewali, że w domu doszło do wybuchu. Nie odkryli jednak śladów eksplozji. Powód nieobecności 30-latka w pracy stał się jasny po wejściu do garażu.
Zobacz też: Kryzys w USA. Masowe protesty po śmierci George'a Floyda
Dorośli, dzieci i dwa koty na przednich fotelach. Taki obraz zastaliśmy. Nie mam słów, by to opisać – powiedział policjant.
Rodzina wprowadziła się do domu w styczniu. Na miejscu nie znaleziono żadnych dowodów, które mogłyby świadczyć o tym, że był to nieszczęśliwy wypadek. Nie stwierdzono również, by w tragedię mógł być zamieszany ktoś z członków rodziny. Rodzice mieli powiązania z wojskiem. Żadnych personaliów nie podano.
- Zobacz też: Katastrofa w USA. Tysiące domów będą pod wodą
- Zobacz też: Tragedia w USA. 21-latka myślała, że to Uber. Nie żyje
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.