24-letnia Flavia Godinho Mafra była w 36. tygodniu ciąży, gdy koleżanka zaprosiła ją na baby shower - przyjęcie z okazji zbliżających się narodzin dziecka. Organizatorka imprezy i jej mąż zaatakowali ciężarną kobietę cegłą i przy pomocy noża wycięli dziecko z jej łona.
Dziewczynka przeżyła, a 26-latka i jej partner zabrali ją do szpitala, twierdząc, że to ich dziecko. Noworodek miał jednak na plecach skaleczenia, a kobieta nie miała żadnych fizycznych oznak porodu, co wzbudziło podejrzenia lekarzy.
Gdy Flavia nie wróciła po przyjęciu do domu, jej rodzina zaczęła się niepokoić. Przyjaciółka kobiety twierdziła, że "wyszła z kimś innym". Następnego ranka mąż i matka 24-latki znaleźli jej ciało w pustostanie niedaleko miejsca, gdzie miało odbyć się przyjęcie.
Czytaj także: Dramat w Niemczech. W domu znaleziono ciała 5 dzieci
26-latka wyrwała dziecko z łona przyjaciółki. Wcześniej poroniła
26-latka i jej mąż zostali aresztowani w szpitalu. Kobieta powiedziała śledczym, że w styczniu poroniła i miała obsesję na punkcie kradzieży dziecka - podaje "Metro". Okłamywała wszystkich, że nadal jest w ciąży. Na razie nie jest jasne czy zamordowana kobieta jeszcze żyła, gdy z jej łona wycięto dziecko.
Zobacz także: Policjanci wreszcie złapali zabójcę. Śledztwo trwało ponad 10 lat