Do tragedii na jednej z posesji na Florydzie doszło w niedzielę, 17 września. Mieszkający w DeLeon Springs Polak, Edward D., chwycił za broń i wybiegł z domu, by zabić swojego sąsiada.
Jak relacjonując lokalne media na Florydzie, do strzelaniny doszło, gdy mieszkający po sąsiedzku ze swoim zabójcą Brian Ford poświęcał się pracom ogrodniczym. By móc precyzyjnie przyciąć gałęzie swoich drzew, w pewnym momencie przeszedł na teren Polaka.
O tym, że ich sąsiad stoi nie na swojej posesji i wszedł na ich teren, Edwarda D. poinformowała żona. Na wieść o tym rozjuszony mężczyzna chwycił za broń i wybiegł z domu, następnie zastrzelił człowieka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policjantom zeznał, że gdy zwrócił mężczyźnie uwagę, że ma opuścić jego teren, ten odburknął, żeby "pilnował swoich spraw" i ruszył w jego stronę. To wystarczyło by rozjuszyć seniora, który sięgnął po rewolwer nie zważając na fakt, że mężczyźnie towarzyszy kilkuletni syn.
D. tłumaczył policjantom, że najpierw oddał dwa strzały ostrzegawcze bez nabojów, ale ponieważ to nie wystraszyło sąsiada, za trzecim razem postrzelił go ze skutkiem śmiertelnym.
Amerykańskie media nie precyzują, czy Polak zeznał, że jego sąsiad go próbował go zaatakować, czy tylko nie chciał opuścić jego posesji. Edward D. podkreśla, że bał się sąsiada, gdyż ten w przeszłości był karany.
Nie można strzelać do ludzi tylko dlatego, że weszli na czyjąś posesję - podkreślał w rozmowie z lokalnymi mediami szeryf hrabstwa Volusia Mike Chitwood, prowadzący śledztwo w tej sprawie.