Joe Biden zadeklarował, że będzie prezydentem, "który nie chce dzielić, ale zamierza łączyć". Zapewnił, że nie chce widzieć stanów czerwonych i niebieskich, ale po prostu Stany Zjednoczone.
Czytaj także: "Stało się". Dramat znanego polityka
Oficjalnych wyników wyborów w USA jeszcze nie ma. Zliczone głosy pozwalają już jednak uznać Bidena za zwycięzcę.
Chcę odbudować kręgosłup tego kraju, czyli klasę średnią - zaznaczał Biden, cytowany przez wiadomosci.wp.pl.
Czytaj także: Incydent pod domem Kaczyńskiego. Zebrano grubą kasę
Demokrata podkreślił również, że uzyskał rekordowo wysokie poparcie Amerykanów. Zagłosowało na niego przeszło 74 mln osób. - To zaszczyt mojego życia, że tyle milionów Amerykanów zagłosowało, wspierając tę wizję. Nadszedł czas, aby obniżyć temperaturę sporu, odstawić ostrą retorykę - przyznał.
Wybory w USA. Harris: Czasy nie są łatwe
Przy okazji wystąpienia Bidena, głos zabrała również Kamala Harris, która jest szykowana na stanowisko wiceprezydent USA. Już zapowiedziała, że "chociaż może być pierwszą kobietą na stanowisku wiceprezydenta USA, to nie będzie ostatnią".
Czasy nie są łatwe, szczególnie w ostatnich miesiącach. Doświadczyliśmy jednak także odwagi. Przez 4 lata walczyliście o równość i sprawiedliwość dla naszego kraju. Wybraliście nadzieję, jedność i przede wszystkim - prawdę - wyznała.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.