W piątek Biden wysunął się na prowadzenie w Pensylwanii. Dla Trumpa to fatalne wieści, bo porażka w tym stanie oznacza, że przegra wybory prezydenckie.
Szukają tego, kto mu to powie
Mimo że sytuacja staje się coraz mniej pomyślna dla Donalda Trumpa, obecny prezydent Stanów Zjednoczonych konsekwentnie nie przyjmuje tego do wiadomości. Trump regularnie publikuje posty na Twitterze, w których wysuwa kolejne oskarżenia wobec członków komisji wyborczych czy przedstawicieli Partii Demokratycznej.
Przeczytaj także: Wybory w USA. TVP "zna" już wyniki
Jeśli jednak sytuacja się nie zmieni, Trump będzie musiał przyznać, że poniósł klęskę. Prezydent jest uparty, dlatego w jego sztabie trwa ponoć narada, kto powie "dość" i uświadomi prezydentowi, że to koniec.
Przeczytaj także: Wybory w USA. Trwa liczenie głosów. Trump stracił przewagę w jednym z kluczowych stanów
Według CNN wśród kandydatów są Ivanka Trump, starsza córka prezydenta, oraz Jared Kushner, jego zięć. Małżeństwo pełni funkcję doradców Białego Domu. Jednym z argumentów, jakie "negocjator" przedstawi Donaldowi Trumpowi, prawdopodobnie będzie propozycja ewentualnego startu w wyborach w 2024 roku. Politycy z Partii Republikańskiej obawiają się jednak, że Trump nie będzie chciał tego słuchać, dlatego tworzą już scenariusze na taką okoliczność.
Przeczytaj także: Wybory w USA. Co z poparciem dla Bidena? Dziś w nocy dokonała się wielka zmiana
Na temat zachowania Donalda Trumpa zabrał głos Andrew Bates, rzecznik sztabu wyborczego Joe Bidena. Ponieważ obecny prezydent USA oświadczył, że nie uzna swojej porażki, Bates zasugerował, że w razie konieczności zostanie on wyprowadzony z Białego Domu siłą.
Jak zapowiadaliśmy 19 lipca, to naród amerykański zadecyduje o tych wyborach. A rząd Stanów Zjednoczonych jest w stanie wyprowadzić z Białego Domu każdego intruza – cytuje oświadczenie Batesa CNN.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.