Saletra amonowa była składowana w Bejrucie od 2013 roku. Prezydent Michel Aoun wiedział o tym co najmniej na trzy tygodnie przed wybuchem. Jak twierdzi, nakazał urzędnikom, żeby z saletrą "zrobili to, co trzeba"
Prezydent wiedział, ale obwinia innych
Zapasy zostały przechwycone w porcie siedem lat temu. Z dokumentów wynika, że służby celne i wojskowe od tamtego momentu aż 10 razy podnosiły alarm. Prezydent nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności, o sytuację obwinia poprzednie administracje.
Materiał był tam przez siedem lat, od 2013 roku. Powiedzieli, że jest niebezpieczny, nie jestem za to odpowiedzialny – mówił reporterom.
Wybuch w Bejrucie. Ponad 150 ofiar
Do tragicznego zdarzenia doszło we wtorek 4 sierpnia. W jednym z portowych magazynów wybuchło ok. 2750 ton saletry amonowej. Zginęło ponad 150 osób, a 6 tys. zostało rannych. Szacuje się, że od 200 do 300 tys. osób zostało bez dachu nad głową. Straty materialne oceniono na około 7 mld dolarów.
Jak dotąd nie jest jasne, w jaki sposób doszło do wybuchu. Prezydent Libanu powiedział w piątek, że urzędnicy badają "możliwość ingerencji z zewnątrz poprzez rakietę, bombę lub inny czyn". Jak dotąd zatrzymano co najmniej 16 pracowników portu, a kilkunastu innych przesłuchano.
W Bejrucie ludzie protestują przeciwko obecnemu rządowi. Mieszkańcy obwiniają skorumpowanych polityków, którzy - jak podkreślają - pośrednio przyczynili się do tragedii.
Czytaj także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.