Chińskie władze poinformowały o nowym zakażeniu koronawirusem. Doszło do niego w Tiencin w jednej z lokalnych chłodni. Jak podaje Deutsche Welle, Grupa ds. Zwalczania Epidemii w Tiencin stwierdziła, że pracownik uzyskał pozytywny wynik na obecność COVID-19 po kontakcie z importowaną mrożoną żywnością podczas obsługi opakowania.
Czytaj także: Koronawirus zmutował. Przerażające obrazki z Danii
Wieprzowina miała pochodzić z Niemiec. Jednak niemieccy eksperci zauważają, że to mało prawdopodobne. Przede wszystkim dlatego, że trudno o to, by wirus przetrwał na mrożonkach. Mimo to naukowcy postanowili nie ignorować tych sygnałów i przyjrzeć się sprawie.
Problemem okazała się jednak inna kwestia. Golonka miała być wysłana z Bremy w Niemczech, stamtąd do Tiencin w Chinach. Jak się jednak okazuje, w Bremie nie ma ani przetwórstwa rzeźniczego, ani firmy zajmującej się pakowaniem mięsa.
W Bremie nie ma ubojni trzody chlewnej ani zakładu przetwórczego - powiedział w poniedziałek Lukas Fuhrmann, senator ds. zdrowia w Bremie, którego cytuje "Deutsche Welle".
Według rzecznika Senatu Christiana Dohle'a w Bremie nie ma również firmy zajmującej się pakowaniem części wieprzowych i posiadającej zezwolenie na eksport do Chin. Nie jest więc pewne, skąd zostało wysłane mięso do Chin.
Sprawie przyjrzał się wirusolog Andreas Dotzauer z Uniwersytetu w Bremie. W rozmowie z "Deutsche Welle" przyznał, że taki przypadek jest raczej "serią niefortunnych czynników".
Chiny ostro walczą z COVID-19. Po tym, jak zaraziła się wirusem pracownica chłodni, skierowano na kwarantannę 59 osób, które miały kontakt z kobietą. Poddano je również obowiązkowym testom. Nikt nie jest zarażony.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.