Wyjazd na obóz w górach organizowało biuro podróży z Wielkopolski. 49 dzieci z tamtejszych domów dziecka pojechało na obóz w okolice Kamiennej Góry. Jak informuje pomorska.pl, wychowawcy, którzy towarzyszyli dzieciom, zgłosili szereg nieprawidłowości dotyczących m.in. warunków zakwaterowania.
Z relacji wychowawców wynika, że materace, na których spały dzieci, były brudne, śmierdzące i dziurawe, natomiast łóżka były w złym stanie technicznym i to dzieci co jakiś czas musiały je naprawiać. Ponadto dzieci, które zakwaterowano w budynku szkoły podstawowej, spały w zatłoczonych salach. Brakowało szaf, więc panował bałagan.
Czytaj także: Warszawiacy ruszyli w góry. "Znów będzie cyrk"
Brakowało miejsca na swobodne poruszanie się, bo na podłodze znajdowały się walizki, buty narciarskie i cały dobytek dzieci. Szkoła miała udostępnić do użytku obozowiczów jedno miejsce z trzema prysznicami i inne z jednym natryskiem. Z tego ostatniego miała lecieć zbyt gorąca woda - relacjonuje pomorska.pl, powołując się na informacje przekazane przez wychowawców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodatkowym problemem była obecność dużego psa w autokarze i stołówce, co budziło niepokój opiekunów. Kierownik obozu, będący właścicielem psa, twierdził, że zwierzę było pod kontrolą, jednak wychowawcy mają inne zdanie na ten temat.
Ponadto na stoku narciarskim doszło do niebezpiecznego incydentu. Jedna z dziewczynek przewróciła się, a wychowawca zabezpieczył wówczas miejsce zdarzenia i wezwał pomoc. Mimo to kierownik obozu obarczył go winą za wypadek. W jego ocenie wychowawca nie dopilnował dziecka.
Kontrole sanepidu i kuratorium. Co mówi kierownik?
Lista zarzutów, które wychowawcy skierowali pod adresem organizatora, jest naprawdę długa. W związku z tym, gdy zimowisko dobiegało końca, sanepid i kuratorium oświaty przeprowadziły kontrole. Wykazały one m.in., że materace i pościel faktycznie były w złym stanie, a liczba pryszniców niewystarczająca dla utrzymania higieny.
Kierownik obozu został ukarany mandatem w wysokości 500 zł, sprawą zajęła się też policja. Jak podkreślono, nikomu nie przedstawiono zarzutów w tej sprawie, na razie trwa wyjaśnianie okoliczności opisywanych zdarzeń.
Kierownik obozu broni się, twierdząc, że wychowawcy przesadzają. - Połowa z tego co najmniej, jeżeli nie więcej, to jest nieprawda - odpowiada mężczyzna. Twierdzi np., że wspomniany powyżej pies nie jest groźny i przeszkadzał jedynie wychowawcy.
W ocenie kierownika dzieci były zadowolone z wyjazdu, a najlepszym dowodem są listy z podziękowaniami od dyrektorów domów dziecka, które potwierdzają pozytywne wrażenia uczestników.
Czytaj także: Wybierasz się na ferie samolotem? Lotnisko ma ważny apel
Wszystkie szczegóły tej sprawy opisuje pomorska.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.