Kilka dni temu portal "Nasza Niwa", powołując się na kilka niezwiązanych ze sobą źródeł informował, że w Mińsku już została podjęta decyzja o mobilizacji. Liczba rezerwistów, których Aleksander Łukaszenka planuje wezwać do wojska, pozostaje póki co nieznana.
Już wiadomo jednak, że mężczyźni z całego kraju są pilnie wzywani do służby wojskowej. Chorążowie i oficerowie dostają propozycje awansów. Szczególnie pożądani są kierowcy czołgów i wozów bojowych.
Jak się okazuje, Białoruś chce ściągnąć do wojska nie tylko mężczyzn, którzy mieszkają w kraju, ale także tych, którzy wyemigrowali w poszukiwaniu lepszego życia. O jednym takim przypadku informuje Hanna Liubakowa, białoruska dziennikarka, badaczka, prezenterka telewizyjna, pisarka i aktywistka.
Jako dowód pokazała na Twitterze pismo, jakie otrzymał jeden z informatyków. Jego dane zostały zakryte, jednak możemy dowiedzieć się, że mieszka poza Białorusią.
Po wezwaniu do mobilizacji w Rosji i oświadczeniach Łukaszenki o utworzeniu sojuszniczej grupy wojsk, żołnierze rezerwy w Białorusi zaczęli otrzymywać wezwania. W liście tym prosi się informatyka, który wyjechał z Białorusi, aby przyszedł do biura rekrutacyjnego "w celu weryfikacji danych - czytamy w mediach społecznościowych.
Poborowi szukani nawet w szkołach
Jak dowiedziała się "Nasza Niwa", do przygotowania list poborowych zostały zobowiązane nawet szkoły i uniwersytety. Może to oznaczać, że planowane jest rozszerzenie skali białoruskiej tajnej mobilizacji.
Warto podkreślić, że na Białorusi zostanie rozmieszczone regionalne zgrupowanie wojsk Rosji i Białorusi.
Podstawą tego zgrupowania są wojska lądowe Białorusi. Muszę poinformować, że formowanie tego zgrupowania już się rozpoczęło, trwa od mniej więcej dwóch dni. Wydałem polecenie przystąpienia do formowania zgrupowania - mówił Aleksander Łukaszenka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.