Grzegorz Kajdanowicz pod koniec "Faktów" wspomniał o Marcinie Pawłowskim, który był nieodłączną częścią redakcji przez wiele lat. Dziennikarz borykał się z nowotworem. Zmarł 20 listopada 2004 roku.
Prowadzący przypomniał, że zmarły był ulubionym reporterem widzów "Faktów", a także "niezastąpionym kolegą i przyjacielem" dla członków ekipy programu. W specjalnym materiale doceniono jego zawodowy dorobek.
Marcin Pawłowski był m.in. w Pakistanie, Ukrainie i krajach Afryki — wszędzie tam, gdzie nie każdy miałby odwagę przebywać podczas zamieszek i innych historycznych wydarzeń. Współtworzył serwis nie tylko w terenie, ale także w studiu. Lubił działać w zespole.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miał w sobie tyle luzu i energii, jakby sam był odnawialnym źródłem. W 2002 roku rzadki nowotwór to weryfikował. Wtedy Marcin siłę czerpał z pracy. Robił przerwy na leczenie, ale po szpitalu wracał i pracował więcej — wspomniano.
W "Faktach" wyemitowano archiwalne nagrania, które tworzył. Gdy choroba coraz bardziej dawała mu się we znaki, zaczął rzadziej pojawiać się przed kamerą. Ostatni raz na wizji był 10 września 2004 roku. Porównując nagrania z różnych lat, dało się zauważyć, że wskutek intensywnego leczenia raka mocno schudł.
20. rocznica śmierci Marcina Pawłowskiego. Wyjątkowy moment w "Faktach"
Zwieńczeniem 20. rocznicy śmierci Marcina Pawłowskiego w "Faktach" było kilka sekund głuchej ciszy. Na ekranie widoczne było puste studio i długi czarny pasek na ekranie, na którym pojawiło się pamiątkowe zdjęcie 33-latka.
Starsi odbiorcy TVN mogą kojarzyć go z relacji z pielgrzymki Jana Pawła II do Polski oraz informowania o ataku terrorystycznym na World Trade Center w 2001 roku. Zanim rozpoczął przygodę ze stacją, przez krótki okres razem z Karoliną Korwin Piotrowską prowadził "Filmidło" w TVP.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.