42-letnia Monika Wilgorska-Stanewicz 9 lipca 2021 roku wyszła z domu w Jaworzniku i nie nawiązała kontaktu z rodziną. Kobieta jeździła białym fordem fiesta. Samochód znaleziono w stawie w Zawierciu-Blanowicach, jednak nie było tam ciała Moniki.
Rodzina podejrzewa, że związany z zaginięciem kobiety jest były narzeczony, 39-letni Mariusz P. Lokalny biznesmen z Jaworznika był przesłuchiwany przez śledczych zaraz po znalezieniu samochodu zaginionej Moniki. Był ostatnią osobą, która widziała Monikę w dniu zaginięcia.
Mariusz P. został zatrzymany, jednak w związku z inną sprawą. Chodziło o przemyt narkotyków do Polski, w latach 2014-2015, dokładnie 100 kilogramów marihuany z Francji.
Po Monice zostało tylko auto wyłowione ze stawu pod Zawierciem oraz pamiętnik, który może rozwiązać tajemnicze zaginięcie.
W pamiętniku pada imię i nazwisko Mariusza P., którego Monika oskarża wprost o przemoc - opowiada Dorota Józwiak, siostra zaginionej, cytowana przez dziennik Fakt.
Pamiętnik dowodem w sprawie
Historia mrozi krew w żyłach. Partner siostry znęcał się nad nią. Dusił ją, uderzał jej głową o kierownicę, targał za włosy.
Bywało, że byłeś bliski temu, by mnie zabić. Trzymałeś moją głowę, chcąc skręcić mi kark. Siadałeś na mnie okrakiem i w moim własnym domu dusiłeś mnie, wylewałeś na mnie piwo. Dostałam ataku lęku, nie mogłam jeść - czytamy w pamiętniku.
Znaleziony pamiętnik jest dowodem śledztwie. Śledczy zamierzają przebadać wariografem Mariusza P, by sprawdzić jego prawdomówność.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.