W sobotę 3 lipca ok. godz. 15 na drodze wojewódzkiej nr 871 w okolicach Stalowej Woli w woj. podkarpackim doszło do niewyobrażalnej tragedii. Pijany 37-latek wjechał w jadące z naprzeciwka auto, którym podróżowało małżeństwo z 2,5-rocznym synkiem. 37-letnia Marzena i 39-letni Mariusz zginęli na miejscu. Chłopczyk przeżył.
Media obiegło poruszające zdjęcie, zrobione dziennikarza "Echa Dnia", na którym widać jak strażak, niesie w ramionach 2,5-letniego Sebastianka. Jak informuje "Super Express", po wypadku chłopiec trafił do szpitala, okazało się, że ma złamaną nogę. We wtorek 6 lipca sąd ma zadecydować, kto będzie opiekował się chłopcem i jego dwoma starszymi braćmi.
Młode małżeństwo pochodzące z Przędzla w województwie podkarpackim osierociło trzech synów - 2,5-letniego Sebastianka, 8-letniego Norberta i 9-letniego Artura. Po wypadku dziećmi zajęli się ich dziadkowie.
Chcieliśmy wystąpić o formalną opiekę nad chłopcami, ale nasz wiek na to nie pozwala. Wystąpi o to brat Marzeny, a wujek dzieci. Dobrze by było, aby chłopcy mieszkali razem w domu, w którym do tej pory żyli z rodzicami. Może to choć trochę ukoi ich traumę - mówią w rozmowie z "Super Expressem".
Sprawca wypadku Grzegorz G. w poniedziałek 5 lipca usłyszał zarzuty. 37-latek oskarżony jest o spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu, którego następstwem była śmierć dwóch osób oraz kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu. Grzegorz G. był pijany w momencie zdarzenia. Miał 1,6 promila alkoholu we krwi. W kwietniu stracił prawo jazdy za przekroczenie prędkości.
Jak poinformował prokurator Adam Cierpiatka z Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli, 37-letni mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.